29 stycznia zgłosiłem na Pogotowie Drogowe ZDM -u (22 196 33) zapadnięty chodnik przy przejściu dla pieszych na ulicy Dickensa przy Pawińskiego. Po dwóch dniach przejechałem się w ten rejon i zdziwiłem się jak ujrzałem zabezpieczenie tego zapadliska. Jestem „starej daty” sceptykiem i przy rozmowie z kolegą (pracownikiem ZDM -u)twierdziłem że zgłoszenie będzie dłuższy czas ignorowane. On zapewniał że szybko będzie załatwione. Dobrze że się nie zakładałem- przegrał bym . Przegrana była by ewidentna ,chociaż poza zabezpieczeniem do dnia dzisiejszego( 11 lutego) nic więcej się nie dzieje. Przy okazji zgłosiłem popękany pas rowerowy na ulicy Korotyńskiego przy Mołdawskiej i tam w ogóle nic się nie dzieje. Tyle dni pewnie trwa przerzucanie się artykułami i paragrafami wraz z ustępami z KPA (Kodeks Postępowania Administracyjnego) oraz wyjaśnianie czyje jest zapadlisko . Reformy i prawo własności spowodowało ciężkie dotarcie do ustalenia własności i zarazem znalezienie właściciela zobowiązanego do usuwania na swoim terenie awarii. W tym przypadku ulica należy do ZDM -u ,ale zaraz za krawężnikiem zaczyna się obszar (widać na włazie do studzienki) Orange. Całe szczęście że jest to duża firma mająca w Warszawie swoje biura i być może uda się szybko sfinalizować tą kłopotliwą współpracę . Strach pomyśleć co to by było jakby właścicielem studzienki telekomunikacyjnej była by firma mająca siedzibę gdzieś na Kajmanach czy Tobago ? Jak szybko by się dogadały dwie firmy w takiej sprawie? Przy okazji robienia zdjęć w tym rejonie zauważyłem zabawną kompilacje znaków drogowych zaraz za tym feralnym przejściem . (Pawińskiego za przejściem dla pieszych w stronę Wiślickiej) Nie jestem specjalistą ,ale na tak małej odległości postawić dwa znaki zakazu skrętu (raz w lewo drugi od razu w prawo)mija się chyba z celem ,czy nie można było postawić jeden –obowiązujący kierunek jazdy (prosto) ? Od przybytku nie powinna głowa boleć ,ale w tym wypadku można dostać oczopląsu.