Ta ochocka ulica to oczko w głowie jednego z radnych PO. Mimo, że w wyniku remontu udało się zlikwidować pustostan po garbarni, to plac po niej, niewiele więcej zyskał na wizerunku. Walają się na nim znaki drogowe, a te, które są obecnie zamontowane wzdłuż ulicy, są w opłakanym stanie. W Warszawie powoli odchodzi się od czerwonej kostki na rzecz płyt chodnikowych, preferowanych przez Zarząd Dróg Miejskich i Zarząd Terenów Publicznych. Tutaj położono (poza stroną od Parku Szczęśliwickiego) czerwoną kostkę, w dodatku niezbyt precyzyjnie. Nierówno. Po deszczu na nowej kostce zbierają się kałuże, a miało ich już nie być po remoncie. Czerwony kolor jest zarezerwowany dla rowerzystów i jak już kiedyś pisałem, władze Ochoty widać chcą wszędzie (nawet na chodniki) wpuścić rowerzystów. Tylko teraz rowerzystom robi się drogi z asfaltu i maluje się na czerwono miejsca o podwyższonym ryzyku wypadków. Podczas przejazdu Włodarzewską trafiłem na miłośnika jednośladu, który „rozpychał” się dziarsko na nowiutkim, ciasnym chodniku (na zdjęciu). Słupki - zmora całej dzielnicy (kiedyś wiceburmistrz przed wyborami obiecywał ,że ....) stoją sobie biedne, bez ładu i składu, różnej maści i w znacznej ilości. Sądziłem że jest to ulica z ekskluzywnymi budynkami mieszkalnymi, ale wizerunek ten zakłócił jeden budynek z odpadającą elewacją . Dalej się nie zagłębiałem. Na potęgę dostawiane są następne budynki i zastanawiam się – jak zostanie rozwiązany problem komunikacyjny na tej wąskiej ulicy? Czy doraźne zyski dewelopera nie odbiją się czkawką na całej dzielnicy? Przybędzie mieszkańców, ale oni będą potrzebowali się przemieszczać.