Wszędzie Tam, gdzie się już było, gdzie się coś przeżyło można wrócić w każdej chwili. To zależy od lotności wyobraźni, od pasji naszego uczucia od naszej wrażliwości… pisała Barbara Czochralska współautorka memoriału o pozwolenie zrobienia teatru na Ochocie. Idąc tym tropem wróćmy do początków Teatru Ochoty. Spójrzmy na niego oczami aktorów, krytyków i widzów. Teatr powstał jak mówił Jan Machulski „z niepokoju o kształt Teatru przyszłości, z buntu do Teatru i z miłości do Teatru, z ochoty i dla Ochoty”. Dziś myślę, że powstał też z potrzeby sprzeciwienia się ówczesnej rzeczywistości, z potrzeby rozmowy o wyborach i postawach moralnych w świecie, w którym ludzie co innego mówią, co innego robią, co innego myślą. Zaspokajał potrzebę młodych ludzi na prawdę, na szczerą rozmowę o wartościach nieprzemijających, na potrzebę bycia razem w kontrze do tego co wokół. Dlatego też, upamiętnienie go dziś w świadomości mieszkańców Ochoty i Warszawy wydaje mi się wyjątkowo zasadne. [middle1] Recenzent Michał Misiory pisał: „Od pierwszego spektaklu rozmowa z widownią staje się elementem programu Teatru Ochoty, jednym z najważniejszych … ludzie chcą rozmawiać o drugim człowieku…odczuwają potrzebę wewnętrzną mówienia, wyrażania swoich doznań i refleksji dotyczących moralnej i społecznej sytuacji i postawy człowieka.” „Przepióreczka” na otwarcie była testem na potrzebę teatru prostego, ascetycznego w środkach wyrazu, kładącego nacisk na bezpośredni niemal intymny kontakt aktora i widza. Bez sceny, kulis, rampy w sali szkolnej pośród ławek w których zasiedli też widzowie rozgrywał się dramat Przełęckiego. „Byłem zafascynowany waszą grą (pisał jeden z widzów w styczniu 1971 roku). Byłem wśród osób przez was odtwarzanych, widziałem ruiny, drogi i pola. Myśli i uczucia bohaterów dramatu ogniskowały się we mnie. Nie było sceny i widowni, byłem w Porębianach”. Dziś wiele zespołów korzysta z tego „wynalazku bliskości” bardziej lub mniej świadomie. Czasem z przypadku, wykorzystują salkę na strychu, piwnicy czy malarni lub nieczynnej pracowni teatru czy jakiejś placówki kultury. Nie odsądza się ich od czci i wiary, że łamią święte tabu rampy oddzielającej widza od aktora. Ale czy odbywa się tam misterium sacrum jak miało to miejsce u Grotowskiego i w niektórych spektaklach Teatru Ochoty? Czy to, że aktor dziś siada na kolanach widza, wlecze go na scenę i prowokuje do zabrania głosu to sacrum czy profanum, to teatr czy psychodrama? O postrzeganiu TO przez widzów, o dyskusjach na Reja 9 i wielu miejscach w Polsce, gdzie TO prezentował swoje spektakle powstała książka Barbary Mineyko i Marka Żelazkiewicza „A ja się nie zgadzam” I jeszcze jedna idea wyróżniająca TO od innych zespołów. Na etapie powstawania spektaklu zarówno aktorzy jak i widzowie mieli możliwość współtworzenia spektaklu podczas prób. Mogli zgłaszać swoje propozycje repertuarowe, a wszystko to w czasach” teatru reżysera”. Joanna Keller- aktorka, współpracująca od 1973 roku z TO powiedziała „W TO zetknęłam się po raz pierwszy z możliwością wpływu aktora na reżyserię sztuki podczas prób”. Tadeusz Bogucki, nasz moralny autorytet jak mówiliśmy o nim napisał na 5-lecie teatru do jubileuszowego wydawnictwa „1827 dni z Teatrem Ochoty”. Specyficzne i szczególnie wartościowe cechy TO to „przede wszystkim, że aktor ma tutaj ogromną swobodę budowania roli, a nie jest jak to najczęściej bywa w innych teatrach, całkowicie zdominowany przez reżysera. Aktor czuje się tutaj współtwórcą. Poza tym bez sceny w warunkach, gdy widz przestaje być anonimowy, kiedy wyczuwa się znacznie lepiej reakcję widza – to także daje bardzo wiele zadowolenia. Ważnym elementem w tej pracy jest szeroka możliwość dialogu z ludźmi – nie tylko poprzez dyskusję po spektaklu, ale także poprzez rozmowy z członkami Kół Miłośników Teatru czy spotkania Klubu Dyskusyjnego, z którymi wspólnie omawiamy przyszły repertuar i którzy są naszymi pierwszymi, trzeba przyznać, nieraz bardzo krytycznymi widzami w czasie prób.” Opracowała: Grażyna Krokowska-Zaczek