W minioną niedzielę wybrałem się na przejażdżkę po dzielnicy rowerem . Codziennie jeżdżę ponad 25 km ,ale pogoda sprzyjała i chciałem rozejrzeć się po okolicy aby stwierdzić co nowego? Wybrałem się na Trojdena a później spokojnie Żwirkami dojechałem do Racławickiej . Jakież było moje zdziwienie jak na zakręcie ujrzałem „coś” wybudowane dla rowerzystów. To „coś” było kręte i wchodzące na jezdnie żeby po kawałku się bezpowrotnie urwać . Jestem działaczem rowerowym , ale o takie wynalazki to by mi nie przyszło do głowy żeby walczyć . Jeszcze większe zdziwienie mnie spotkało gdy zbliżałem się do progu spowalniającego . Na wprost jechał samochód który nagle zmienił tor jazdy –tak jakby chciał ze mnie zrobić plamę na jezdni (zaczął jechać prawie na czołowe). Okazało się że nie miał złych zamiarów , tylko środkiem sobie przejechał bez bujania na progu . Postanowiłem przyjrzeć się temu sposobi omijania . Stanąłem sobie z boku i po chwili zauważyłem że sporo przejeżdżających osób jak zobaczyło moją kanarkową kamizelkę z bólem jednak wjeżdżało na „progi”. Gdy zdjąłem i schowałem ,od razu pomogło –ponad 90% waliło pomiędzy wysepki ,nawet nie przejmując się że z naprzeciwka nadjeżdża kolega (koleżanka ) który też myśli ominąć ten wynalazek . Po dłuższej chwili przemieściłem się bliżej Mołdawskiej i tam większość kierowców omijało progi spowalniające wjeżdżając na zatokę przystankową . Byli też tacy co pomimo tego , że najprostszym sposobem było wjeżdżanie na zatokę przystankową , to wybierali bardziej kolizyjny sposób jazdy jak środkiem . Zastanawia mnie ile kosztowały takie progi ? plus zmiana organizacji ruchu (u inżyniera ruchu drogowego ). Ile agresji taka budowla spowoduje wśród użytkowników czterech kółek ,jak wszyscy będą takim sposobem jazdy się popisywać . Czy nie wystarczyło postawić znak z ograniczeniem prędkości i egzekwować go niż dodawać takie kosztowne zasieki i karać wszystkich kierowców? Czy edukacja musi być siłowa i kosztowna ?