Kampania przedwyborcza do Sejmu i Senatu na finiszu, a zwykli zjadacze chleba nie mają wyrobionego poglądu na kogo głosować. W telewizji brylują jedynki z list i jak konie pociągowe „mamią obywateli obietnicami, z marną możliwością na spełnienie. Starają się wdrożyć jak najlepiej socjotechnikę i sprzedać swój wizerunek jak najlepiej pod dyktando swoich spin doktorów. Debatują i popisują się elokwencją oraz znajomością problemów zwykłych ludzi, mając na te problemy uniwersalne rozwiązania, podyktowane przez sztaby wyborcze. Wmawiają nam, że tylko oni są lekarstwem na obecne wyzwania i bolączki. To dotyczy ludzi wystawionych na czołówkach list wyborczych z różnych list. Natomiast reszta kandydatów jest dobrana jako tło i na listach widnieją jako ozdoba,dla powagi listy i wielkości partii jaką reprezentują. Jest prawdopodobne, że społeczeństwo mając dość prominentów i ludzi już splamionych dotychczasową działalnością oraz nierzetelnością i brakiem wierności zasadom, zagłosuje na przypadkowych ludzi z dalszych miejsc listy. I tutaj jest sedno problemu – niestety kampania była mało docierająca do poszczególnych obywateli i prowadzona tylko przez już dawno znanych polityków. Na dzielnicy dopiero parę dni temu dotarły bilbordy i plakaty. Niewiele z nich można wywnioskować i konkurencji nie widać zbyt wielkiej. Administratorzy bloków już postarali się aby ulotki wyborcze nie zagościły na klatkach schodowych (brak skrzynek na te cele – o których rok temu pisałem). Nieliczne słupy ogłoszeniowe zawłaszczone przez dwoje kandydatów (na zdjęciu), a na ulicy, na latarni tylko „Pani doktor , człowiek i polityk” wraz z konkurentem wiszą sobie jedno pod drugim (na zdjęciu z ul . Majewskiego). Będąc na spacerze z psem, znalazłem plik ulotek jednego z kandydatów na nielicznej zieleni wśród pofalowanych chodników podwórek na Majewskiego Widać kandydat zbyt mało zapłacił osobie roznoszącej ulotki lub osoba ta miała dość niegościnnych klatek schodowych i chciała się ich jak najszybciej pozbyć. W ten oto sposób będziemy głosować, nie mając pełnego obrazu kandydatów i głosowanie będzie jak typowanie na Służewcu lub w kolekturze. Media nie pomagają gdyż są zbyt drogie i niewielu kandydatów może pojawić się w nich, a społecznościowe, gdzie wszyscy są „de best , nie oddadzą prawdziwego oblicza. Za kilka dni podejmiemy decyzje – kto nas będzie reprezentować i czy wybór będzie właściwy? Czy wybitni redaktorzy i politolodzy (nazwiska zachowam dla siebie, gdyż wybitność ich jest dyskusyjna), w swych dywagacjach przed ekranami telewizji lub mikrofonami w radio wypiorą w nas własne myślenie i zagłosujemy jak zwykle – nie głową tylko sondażem lub telewizorem?