Czwartkowe kryzys wiary [middle1] To właśnie wtedy Jezus ze swoimi uczniami siada do kolacji w Wieczerniku. Myje im nogi i ustanawia Eucharystię. Gest umycia nóg był zawsze dla mnie czytelny. Czy można wyobrazić sobie bardziej wymowny obraz mówiący, czym tak naprawdę jest prawdziwa służba drugiemu człowiekowi? Dziś, jeśli jakiś bardzo ważny człowiek chciałby umyć schorowanemu sąsiadowi nogi to zostałby uznany za człowieka niespełna rozumu. Tak pewnie pomyśleli sobie również apostołowie. Jednak cała nauka kościoła w kwestii służby i miłości bliźniego przywołuje właśnie ten czwartkowy obraz i pyta Ciebie i każdego z nas - kim ty jesteś człowieku? Ustanowienie Eucharystii to dla odmiany najbardziej niezrozumiały sakrament. To coś, z czym wszyscy chyba mamy problem. Dlaczego mamy jeść Jego ciało i pić Jego krew? Czy faktycznie te dwie rzeczy przeistaczają się na ołtarzu w czasie każdej Mszy Świętej? Niepojęte! Moje rozmyślanie o tym często prowadzi do kryzysu wiary. Piątkowy smutek i strach W tym dniu w kościele nic nie działa. Nie ma Mszy, światła, dzwonów i dzwoneczków. Nie ma nawet Jezusa w Tabernakulum. On niesie krzyż i cierpi. I właśnie ten jego krzyż staje w centralnym miejscu, jako znak niebywałej męki. Jest zapowiedzią, że wiara w Jezusa nie jest rzeczą łatwą, prostą i przyjemną. Ten dzień jest dobrym momentem wspomnienia milionów męczenników. Tych anonimowych, którzy codziennie giną za wiarę, ale również tych znanych i wyniesionych na ołtarze. Od kiedy pamiętam, co roku staje mi przed oczami Maksymilian Kolbe i Chrystusowe przykazanie - Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. W Piątek warto też pomyśleć o skomplikowanej naturze człowieka. Jak często w moim życiu znajduję się w euforycznym nastroju Niedzieli Palmowej, kiedy wykrzykuję Hosanna ... . Od tego momentu mija raptem cztery dni i stojąc przed pałacem Piłata wykrzykuję Ukrzyżuj ... Uwolnić Barabasza . To właśnie Piątek jest tą chwilą, kiedy zdajemy sobie sprawę, że grzech dotyczy nas, a nie innych. Stanięcie w prawdzie, pokuta i pojednanie to czas, kiedy zostajemy sami przed obliczem Boga. I tak w kółko. Aż do chwili śmierci, która jest chwilą zdania sprawy nie o innych tylko o samym sobie. Sobotnia cisza Jezus jest w piekle. Wstąpił do piekieł , aby powiedzieć Adamowi i Ewie oraz wszystkim pokoleniom, że ich odkupił i niech idą za nim. To takie ostatnie świadectwo Jego nieskończenie wielkiego miłosierdzia. Tak sobie wyobrażam Sąd Ostateczny. Będziemy wisieć nad otchłanią i on będzie nas do końca trzymał za rękę. I nie on ją puści tylko my. To jest ten moment gdzie katolicy są przekonani, że trzeba się modlić za duszę, która odeszła aby nie puściła tej ręki. Nasi bracia protestanci dla odmiany twierdzą, że ta modlitwa nie ma sensu, gdyż zbawienie jest wynikiem naszej wiary i postępków tu na ziemi i nic nie jest w stanie tego zmienić po śmierci . Sobotnia cisza daje możliwość usłyszenia Boga. Jak mawiają doświadczeni kapłani Bóg mówi cicho i nie przekrzykuje telewizora, gwaru galerii handlowych czy wycia miksera ucierającego świąteczny sernik. To nie oznacza, że nie można go w takich warunkach usłyszeć, ale jest to znacznie bardziej utrudnione. Niedzielne Alleluja! Kiedy słońce zachodzi w sobotni wieczór w kościele jest cisza i zapada ciemność. Pali się Paschał symbolizujący światełko nadziei. Jest alfa i omega. Początek i koniec. To właśnie tu i teraz kościół w swoich czytaniach opowiada historię zbawienia świata. Ta historia w Piśmie Świętym jest rozpisana na tysiące lat. Od Adama do Marii Magdaleny, która na widok Jezusa w niedzielny poranek mówi Rabbuni! Niedzielne Alleluja! To okrzyk radości. W środku nocy w kościele palą się wszystkie światła, bija dzwony. Są parafie gdzie strzelają fajerwerki, wierni przynoszą jedzenie i robią agape. Kiedyś byłem w nocy na wigilii paschalnej u Świętej Rodziny w Łomiankach gdzie w czasie agapy trwały tańce do świtu. Po czterdziestu dniach postu, po trzech dniach Triduum jest niedziela zmartwychwstania. Piątkowy smutek i cierpienie przeistacza się w niedzielną radość. Dzisiejszy świat miesza porządek. Usiłuje nas przekonać, że w życiu może być tylko niedziela a najlepiej na przemian z Lanym Poniedziałkiem. Życzę wszystkim, aby ilość Piątków zgadzała się z liczbą Niedziel. Żeby liczba upadków równała się liczbie powstań. Żeby Jezusowe kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój brzmiało na co dzień. To ponoć jest możliwe, acz bardzo trudne. foto. Tygodnik Niedziela