Po załamaniu pierwszych powstańczych natarć, w obliczu ogromnej przewagi wroga dowódca IV Obwodu (Ochota) AK ppłk Mieczysław Sokołowski „Grzymała” podjął decyzję o wyprowadzeniu jednostek do Lasów Sękocińskich. Od tej chwili działania bojowe powstańców na Ochocie koncentrowały się w dwóch ośrodkach - „Reduta Kaliska „ broniona przez jednostkę por. A Chyczewskiego „Gustawa”, oraz „Reduta Wawelska” na czele z ppor. J. Gołembiowskim „Stachem”. Rozpoczęła się krwawa gehenna ludności cywilnej Ochoty. Na „pierwszy ogień” poszli mieszkańcy Szczęśliwic, Okęcia a także Kolonii Staszica. 4 sierpnia 1944 r. około godziny 10.00 na Ochotę wkroczył pułk brygady SS Rona pod dowództwem płk. Bronisława Kamińskiego. Była to formacja podległa SS powstała w 1941 r. składająca się z Rosjan, w dużej mierze kolaborantów, dezerterów i jeńców radzieckich, którzy zdecydowali się walczyć po stronie Niemców. W lipcu 1944 r. brygada weszła w skład Waffen SS. W chwili wybuchu powstania jednostka kwaterowała pod Częstochową. Na osobisty rozkaz Himmlera przerzucona została do Warszawy. Kamiński wybrał około 1700 żołnierzy, nieżonatych, najczęściej z kryminalną przeszłością, by nie mieli żadnych skrupułów w mordowaniu ludności. Dowództwo niemieckie zdecydowało się użyć RONY ponieważ bardziej wartościowe jednostki były potrzebne na froncie do walk ze zbliżającą się Armią Czerwoną. Chodziło też o zastraszenie ludności miasta przez jednostkę która wsławiła się okrucieństwem we wcześniejszych akcjach pacyfikacyjnych w stosunku do ludności cywilnej. Sztab rozlokował się w gmachu Wolnej Wszechnicy. Jeden batalion mający od następnego dnia podjąć walkę z obrońcami „Reduty Kaliskiej” został zakwaterowany w budynku szkoły przy ul. Grójeckiej 93. Głównym zadaniem brygady miało było zwalczanie sił powstańczych. Jednak już 4 sierpnia Oddziały RONA rozpoczęły serię rabunków, morderstw i gwałtów na ludności cywilnej . Lokatorzy byli wyrzucani z domu, budynki zaś podpalano. W dniu 5 sierpnia w związku ze stale rosnącą liczbą ludzi wyrzucanych z mieszkań oraz trudnością z zapanowaniem nad tym tłumem, zapadła spontaniczna decyzja o utworzeniu obozu przejściowego na terenie Zieleniaka. Zieleniak było to duże popularne wśród mieszkańców Ochoty targowisko owocowo-warzywne istniejące w tym miejscu od 1917 roku. Miejsce na obóz idealne - wybrukowany prostokąt otoczony ceglanym wysokim murem, uniemożliwiającym ucieczkę zgromadzonej ludności. W domu administracji targowiska ulokowała się załoga obozu, budki dozorców stały się warowniami. Wieczorem 5 sierpnia na terenie obozu znajdowało się kilkanaście tysięcy ludzi. Ludność umieszczona na Zieleniaku stała się ofiarą licznych represji. Właściwie wszystkie relacje ocalonych są wstrząsająco zgodne w ich opisie. Po dotarciu na teren obozu ronowcy zabierali nie zagrabione wcześniej wartościowe przedmioty. Ludzi umieszczono na gołym bruku. Od pierwszych chwil pobytu w obozie groziła śmierć - ronowcy strzelali z błahych powodów, a także dla zabawy. Ogromnym problemem był głód i pragnienie. Zieleniak, poza jedną studnią która szybko wyczerpała się, nie posiadał wody, urządzeń sanitarnych, brak było leków i pomocy lekarskiej Głównym ich pożywieniem były resztki zapasów, które udało się przemycić podczas rewizji. Od czasu do czasu ronowcy rzucali w tłum bochenki starego spleśniałego chleba. Zdobywali je najsilniejsi. W czasie funkcjonowania obozu miała miejsce sytuacja, gdzie ronowcy wprowadzili na teren placu kilka krów zarekwirowanych w okolicy. Zabili je serią z karabinów maszynowych i pozwolili rozebrać ludziom mięso, które trzeba było jakoś wyciąć z całości i ugotować. Bywały też przypadki wyprowadzenia przez ronowców małych grupek więźniów na sąsiadujące z obozem działki i pola uprawne, skąd przynoszono ziemniaki. Były to jednak znikome ilości i niewielka grupa korzystała z tych źródeł zaopatrzenia. Ogromna większość osadzonych cierpiała z głodu i pragnienia, które w sierpniowym upale było szczególnie dotkliwe. Szczególnym koszmarem dla osób uwięzionych na terenie obozu były noce, kiedy to pijani ronowcy wyciągali kobiety a nierzadko i dziewczynki i gwałcili je na placu, pod ogrodzeniem Zieleniaka, bądź na terenie sąsiadującej szkoły. Często też zgwałcone okaleczali, a nawet zabijali. Oto fragment relacji Zofii Piotrowskiej, mieszkanki ul. Grójeckiej, przebywającej w obozie od 5 sierpnia: „Ronowcy w swoim upodleniu posuwali się tak daleko, że gwałcili kobiety, które dopiero co urodziły dziecko. W ciągu dnia zaciągali kobiety do szkoły przy ul. Grójeckiej 93. Tam je gwałcili i bili, nierzadko zabijali. Wśród nas znalazły się cudzoziemki, Czeszki. Zostały zgwałcone w szkole (…) Ronowcy gwałcili ciągle. Co jakiś czas widziało się przejmujący grozą widok dziewczyny ciągniętej po kamieniach, rozpaczającej i krzyczącej. Bandyci bili ją, szarpali i ciągnęli przez cały plac. Później gwałcili, często po kilku i katowali albo zabijali. (…) Kiedy wieczorami zaczynały się polowania na kobiety, starano się je chronić. Często kładli się na nie młodzi chłopcy po kilku, przykrywając je swoimi ciałami. Niektóre kobiety „charakteryzowały się”, aby uczynić się odrażającymi”. Na terenie obozu kilkuosobowa obsada powstańczego punktu sanitarnego, która również była tu przetrzymywana uruchomiła prymitywną izbę chorych. Pomimo zakazów, z narażeniem własnego życia, ściągali z placu chorych i rannych. Bez lekarstw, opatrunków a nawet wody niewiele mogli pomóc. Najczęściej zapewniali umierającym spokój w chwili śmierci. Na terenie obozu cały czas w tych nieludzkich warunkach odbywały się również porody. Zobacz także: Zapraszamy na 5. Rajd do Pęcic Każdego dnia przybywały na Zieleniak nowe tłumy wysiedlanych. 7 sierpnia, kiedy plac nie mieścił już więcej więźniów, Niemcy zabrali część osób obcych narodowości i przeprowadzili do obozu przejściowego na Okęciu. Nie poprawiło to sytuacji tych którzy pozostali. Śmiertelność była ogromna. Ciała zmarłych układano pod parkanem. W związku z upałem ulegały one szybkiemu rozkładowi. Wyznaczeni przez ronowców mężczyźni wykopywali doły i układali ciała przysypując je warstwą ziemi. 9 sierpnia wyprowadzono z Zieleniaka pierwszy transport więźniów, których najpierw w kolumnie popędzono ma Dworzec Zachodni, a następnie kolejami do obozu przejściowego Dulag 121 w Pruszkowie. Wskutek upadku kolejnych punktów obrony w powstaniu Zieleniak znów zapełnił się ludźmi tym razem wypędzonymi z Kolonii Lubeckiego i bloków ZUS przy ul. Filtrowej. Ich gehenna na Zieleniaku była już krótsza. W ciągu dwóch dni zostali przewiezieni do Pruszkowa. 10 sierpnia ronowcy dokonali pod parkanem Zieleniaka masowego mordu. Oto relacja Szczepana Łabędzkiego przebywającego w obozie od 6 sierpnia „ W dniu 10 sierpnia widziałem, jak żołnierze zgromadzili chorych i rannych w liczbie około 80 mężczyzn i kobiet pod murem niedaleko szkoły, a następnie grupę rozstrzelali. Zwłoki zostały przeniesione do sali gimnastycznej w szkole obok Zieleniaka, ułożone na stos i spalone. Zwłoki nosili mężczyźni z ludności cywilnej na rozkaz żołnierzy”. Wśród ofiar na Zieleniaku znalazło się 12 sierpnia trzech harcerzy, powstańców z oddziału „Gustawa”. Niemiecki oficer kazał im zanieść do dołu zwłoki jednej z ofiar. Kiedy chłopcy nachylili się nad dołem zabił ich wszystkich kolejno strzałami w tył głowy. 13 sierpnia obóz zaczął wyraźnie pustoszeć. Mieszkańcy Ochoty przebywali na placu krótko, sprawnie wywożono wszystkich do obozu w Pruszkowie. Wybrani mężczyźni wcielani byli do oddziałów zajmujących się paleniem zwłok na ulicach. Ostatni akt terroru na Zieleniaku miał miejsce 19 sierpnia. Wtedy to ronowcy wypędzili z budynku Instytutu Radowego M. Skłodowskiej-Curie przy ul. Wawelskiej grupę około 60 osób, pacjentów i personelu, którym od 5 sierpnia, kiedy to żołnierze wtargnęli do Instytutu do tego momentu udało się przetrwać w kotłowni. Na miejscu ronowcy zabili kilku najciężej chorych. 50 pozostałych przy życiu poprowadzono na Zieleniak i wg relacji naocznych świadków rozstrzelano strzałem w tył głowy. Następnie wg relacji Bronisławy Mazurkiewicz, pielęgniarki z Instytutu Radowego „ tego samego dnia wieczorem ronowcy zabrali paru mężczyzn z Zieleniaka do roboty do szkoły. Mężczyźni ci opowiadali po powrocie, że ronowcy kazali im ułożyć znajdujące się tam kilkadziesiąt ciał zabitych kobiet w jeden stos na skonstruowany specjalnie z żelaznych sztab ruszt, następnie ciała te oblano spirytusem i podpalono. Widziałam sama wychodzące kłęby dymu z budynku szkolnego”. Ostatnie oddziały pułku SS Rona wycofano z Ochoty 22 sierpnia 1944 r. Skierowane one zostały do Puszczy Kampinoskiej, gdzie zostały rozgromione wskutek akcji oddziału powstańczego z grupy „Kampinos”. Niedobitki zostały wcielone do ROA Andrieja Własowa. Los Kamińskiego był tragiczny. Jego chciwość i niechęć do prowadzenia walki w końcu zirytowały Niemców. Został on wezwany do Łodzi i najprawdopodobniej został rozstrzelany. Niemcy wydali oświadczenie, że poległ bohatersko w zasadzce partyzanckiej. W okresie powstania warszawskiego przez Zieleniak przeszło blisko 60 tysięcy mieszkańców. Był to największy obóz przejściowy na terenie Warszawy. W czasie funkcjonowania obozu śmierć poniosło około 1000 mieszkańców Ochoty. Zbigniew Król