W Święta staropolskim zwyczajem nakrywamy do stołu zgodnie z tradycją i zostawiamy jedno miejsce przy stole dla zbłąkanego gośćia lub wędrowca. Będąc w okolicach ulic: Zadumanej, Włodarzewskiej, Drawskiej, Śmigłowca, zastałem osiedle, które widać na zdjęciu. Zacząłem się zastanawiać, jak to jest ze wspomnianą powyżej tradycją w tak strzeżonych domach? Z daleka widać, że są to fortece nie do przejścia, chronione podwójnym, okazałym płotem. Dodatkowo, każdy mieszkaniec ma swój osobisty płot, wraz z krzewami zasłaniającymi wnętrze. Obiekty te są chronione przez opłaconą ochronę, która to nie zawaha się solidnie wykorzystać moc paralizatora na delikwencie, który by chciał skorzystać z niezapowiedzianej gościny. Do tego arsenału fortecy, należy jeszcze dodać osobiste pociechy, biegające po podwórku maści rottweiler czy bulterier. Przysłowiowy wędrowiec, czy nieproszony gość, w takie rejony nie ma szans się dostać, lub podejść bliżej i poprosić o jakąś pomoc. Wokół zarośnięte krzaki sprawiają atmosferę jak ze starych horrorów. Czy takie okolice bywają gościnne i przyjazne dla zbłąkanego gościa? Wątpię.