Jak czuje się człowiek, który będąc burmistrzem zostaje wyprowadzony w kajdankach z urzędu pod zarzutem korupcji? Zdecydowanie mało komfortowo, jednak w kajdankach z urzędu mnie nie wyprowadzono. Jak w takim razie się to odbyło? Przyszli panowie z policji i przedstawili mi postanowienie prokuratora o zatrzymaniu. Założyłem płaszcz, oddałem kluczyki do samochodu koleżance i udałem się z funkcjonariuszami do Komendy Stołecznej w Warszawie. Tam (mówiąc w bardzo dużym uproszczeniu) odbyły się czynności śledcze, w wyniku których sąd zastosował wobec mnie trzymiesięczny areszt. Dodajmy, że był on następnie kilkukrotnie przedłużany. Jakie były zarzuty? To był tylko jeden zarzut - miałem przyjąć łapówkę w wysokości kilku tysięcy złotych od jednego z wykonawców, którzy wykonywał prace na zlecenie Urzędu Dzielnicy Włochy. Musiano mieć w takim razie mocne dowody przestępstwa. Przecież nie wyprowadza się z urzędu burmistrza pod takimi zarzutami nie mając twardych, bezspornych i niezbitych dowodów? Obawiam się, że było nieco inaczej. Wystarczyło pomówienie jednego człowieka. Jak to, przecież na całej Ochocie i Włochach wszyscy mówili, że złapano Pana na gorącym uczynku? Miał mieć pan tą łapówkę w biurku. Kompletna bzdura. Zresztą jedna z wielu w tej sprawie. Jakby tak było naprawdę, dzisiaj nie rozmawiałbym z panem i pewnie nie mógłbym chodzić po ulicy z podniesioną głową. Sam czytałem takie doniesienia w prasie. Co prawda nie były one skonstruowane, wprost ale tak można było je zrozumieć. Jak pan to znosił? Czytałem gazety i oglądałem telewizję. Nie mogłem się bronić, ponieważ jak pan zapewne się domyśla, pobyt w areszcie śledczym nie stwarza możliwości organizowania spotkań z dziennikarzami, czy konferencji prasowych. To jednak nic w porównaniu z moją rodziną i przyjaciółmi. Większość przedstawicieli tzw. opinii publicznej już po kilku dniach uznała mnie za winnego i wydała wyrok skazujący. Nawiasem mówiąc tekst pana autorstwa w Informatorze był jednym z niewielu obiektywnych w tej delikatnie mówiąc żałosnej sprawie. Jak długo siedział pan w więzieniu? W więzieniu siedzą ludzie skazani i najczęściej winni popełnionych przestępstw. Ja przebywałem w areszcie śledczym, jako podejrzany i oskarżony. Trwało to ponad rok. Dlaczego nie mógł pan odpowiadać „z wolnej stopy”, czyli wyjść z aresztu po wpłaceniu kaucji? Wielokrotnie składałem wnioski procesowe o uchylenie aresztu, lecz nie były one uwzględniane przez sąd, widocznie zagrażałoby to dobru śledztwa. Odnosiłem wrażenie, że miałem przebywać w areszcie, by opinia publiczna nabrała przekonania o powadze zarzutu jaki na mnie ciążył. W jakich okolicznościach pan wyszedł na wolność? Na szczęście sprawa trafiła na wokandę dość szybko. Miałem trochę szczęścia. Zdarzają się sprawy, które trafiają do sądu po kilku latach, podczas gdy oskarżeni cały czas przebywają w areszcie... Po zamknięciu postępowania dowodowego wyszedłem na wolność. Czy długo jeszcze pan walczył o oczyszczenie się z zarzutów? Długo. Bardzo długo. Razem z apelacjami, od momentu zatrzymania do wydania prawomocnego wyroku uniewinniającego oczyszczającego mnie z zarzutu korupcji, minęło ponad 11 lat. Tyle czasu musiałem czekać, aby oficjalnie powiedzieć, że Waldemar Patatyn nie wziął łapówki i jest uczciwym człowiekiem. Innymi słowy musiałem na to czekać jedna piątą mojego życia. Czy ktoś pana przeprosił? Czy dostał pan jakieś odszkodowanie? Pan raczy żartować. Nikt mnie nie przeprosił. Odszkodowaniem, które dla mnie ma znaczenie, jest uznanie przez prokuraturę, że moje aresztowanie było „niewątpliwie niesłuszne”. Nigdzie w gazetach a zwłaszcza tych ferujących wcześniej wyroki nie przeczytałem, że mnie uniewinniono. Szczerze mówiąc, nawet szczególnie o to nie zabiegałem, ponieważ nigdy w życiu nie tłumaczyłem się, że „nie jestem wielbłądem”. Dlatego dobrze się stało że rozmawiamy o tej sprawie na łamach Informatora Ochoty. Osoby które mnie znały, z którymi wiele lat współpracowałem, mogły wówczas czuć się zawiedzione i im tak naprawdę należy się stosowne wyjaśnienie. Co przez ten czas się z panem działo? Przez szereg lat prowadziłem niewielką firmę partnerską uczestnicząc jednocześnie w postępowaniach sądowych. Aktualnie nadrabiam zaległości, zajmując się sprawami rodzinnymi. Poza tym, tak jak przed laty, dużo spaceruję po Ochocie i Włochach. Rozmawiam z ludźmi, oczywiście z tymi, z którymi chcę rozmawiać... W wolnym czasie jako zdeklarowany kibic śledzę rozgrywki ligi angielskiej. Może pora wrócić do działalności publicznej? Brakuje kompetentnych i doświadczonych ludzi w samorządzie. Wiele osób mnie o to pyta. Z jednej strony dobrze wspominam czasy, kiedy mogłem zrobić dla ludzi coś ważnego. Z drugiej jednak... Wspomnienia końca mojej działalności nie są, jak pan rozumie przyjemne i zachęcające. Jeśli jednaki Wysocki o to pyta - trzeba się poważnie zastanowić