Moda na studnie oligoceńskie powstała w latach 1980 i 1990, kiedy jakość wody miejskiej była fatalna, a smród chloru od kranówki mógł zabić mało odpornego szczura. Mimo to już wtedy dziwiłam się, czemu WSM „Ochota” jest tak chętna do budowy i utrzymywania obiektów, służących z założenia wszystkim, mimo że spółdzielcy mieli nie zaspokojone istotne potrzeby remontowe i eksploatacyjne. Wówczas tłumaczono nam, że takie jest żądanie miasta, które za to studnie ma dotować. Teraz jakość wody w kranie jest lepsza i miasto odmawia dotowania studni, które już nie są konieczne. Nie wiem, czy kiedykolwiek faktycznie namawiało do ich budowy i nie mam możliwości sprawdzenia. Tak czy siak – teraz miasto nie przeznacza na to pieniędzy. Ze studni przy Korotyńskiego korzystają w znacznym stopniu właściciele barków i restauracji nawet z Rembertowa, którzy nabierają setki litrów. Może chcą mieć dobrą wodę do gotowania, a może w ogóle w niektórych obiektach nie mają doprowadzonej wody. Z ujęć korzystają za darmo, na koszt WSM „Ochota”. W coraz większym stopniu utrzymujemy przydrożne bary, a coraz mniej korzystamy z wody oligoceńskiej sami. Z tego względu wiele budynków wspólnotowych instaluje sobie po prostu filtry - i ma lepszą wodę, ale dla siebie. Koszty instalacji i utrzymania nowoczesnych filtrów nawet w kilku budynkach są niższe niż koszty studni oligoceńskiej. We władzach WSM „Ochota” nie zasiada już osobnik, związany ze spółdzielnią „Cechmistrz”, żyjącą z budowy i konserwacji takich studni (do tej pory spółdzielnia ta reklamuje się studnią, w którą została wkopana WSM „Ochota” - w załączeniu zdjęcie). Teraz pewnie wszyscy się zastanawiają, po cośmy tę żabę jedli? Postanowiłam sprawdzić koszty. Jedna tylko studnia, przy Baleya, kosztowała od 2000 roku około półtora miliona złotych! W 2014 roku funkcjonowały tylko dwie studnie oligoceńskie, eksploatacja ich kosztowała 125 tys zł. W tym zawarta była konserwacja samych instalacji wykonywana przez firmę zewnętrzną (w sumie 40 tys za 2014 rok) , i konserwacja nie wiem czego- lamp? klamek? – przez OZBR (siły własne spółdzielni) za ponad 23 tys zł. Kosztuje nas ten OZBR majątek i znów - nie bardzo wiadomo za co. Roczna konserwacja kilku kranów, kilku żarówek i kilku furtek za cenę wyższą niż konserwacja niejednego bloku w normalnym świecie… Od dawna podejrzewam, że OZBR to głównie generator kosztów. I to w skali całej spółdzielni! Przemnóżcie te sumy setki razy! Przedtem były cztery studnie, czyli śmiało można zakładać, że WSM „Ochota” wydawała na samą ich eksploatację w sumie ok. ćwierć mln złotych rocznie. Za tyle można ocieplić co roku całkiem spory budynek, albo wyremontować kilka klatek schodowych w wysokim standardzie. Za tyle można utrzymywać filtry zasilające w wodę nawet ok. 2500 mieszkań. Koszt montażu - filtry najnowszej generacji do budynku ok. 50 -70 mieszkań kosztują od 35 do 50 tys zł (z polepszaczami Grandera), a ich eksploatacja roczna to koszt ok. 100 zł na mieszkanie. My wszyscy latami płaciliśmy za studnie, z których prawie nikt z nas nie korzysta, minimum 27 zł na mieszkanie rocznie (250 tys zł na 9500 mieszkań). Uwzględniając 100 tys rocznie na jedną jedyną studnię przy Baleya- znacznie więcej. Nie licząc kosztów budowy i remontów głównych. Czy nie lepiej byłoby stopniowo montować filtry w poszczególnych budynkach (na życzenie spółdzielców) i tak sobie podwyższać standard życia, niż utrzymywać wszystkie przydrożne bary w okolicach Warszawy? Oraz oczywiście spółdzielnię Cechmistrz , która miała tu ładne źródełko nie tylko wody. Zarząd WSM „Ochota” podjął już decyzję i ma zgodę Rady Nadzorczej, aby nie inwestować więcej w kosztowne remonty studni oligoceńskich. Idźmy dalej, zaplanujmy lepsze wykorzystanie cennych terenów po likwidacji studni, inny układ komunikacyjny w danym rejonie, gdy już obce samochody przestaną zastawiać każde przejście. A jeśli chcemy mieć lepszą wodę – uchwalajmy na zebraniach albo zbierajmy podpisy pod wnioskami o montaż filtrów w budynkach, oczywiście w ramach możliwości finansowych danej nieruchomości.