W dniu 26 marca 2017 roku odbył się już 12 PZU Półmaraton Warszawski w którym uczestniczyło ponad 12 tysięcy biegaczy. Było to ogromne przedsięwzięcie logistyczne dla miasta i organizatora. Wydzielenie w rozsądny sposób trasy, tak aby była przyjazna dla biegaczy i mało kłopotliwa dla transportu miejskiego graniczyło z cudem . Dzięki profesjonalizmu organizatora, który robi to już od wielu lat i przychylności wielu komórek organizacyjnych miasta udaje się to zrobić bez większego paraliżu miasta. Dużą rolę też pełnią wolontariusze w trakcie biegów, którzy starają się zabezpieczyć każde przejście i przejazd, oraz pełnią rolę informacyjną a i czasami mogą pomóc bezpiecznie dla wszystkich przedostać się w stosownym momencie na drugą stronę ulicy. Młodzi ludzie zrzeszeni w Pokojowy Patrol obsługują newralgiczne miejsca. W punktach nawadniania i odżywiania na trasie wielu młodych wolontariuszy ze szkół włącza się w pracę przy takich imprezach . Ratowników Medycznych , też należy wymienić, którzy na trasie rozstawieni świadczyli pomoc przed medyczną dla tych którym przytrafiła się dolegliwość w trakcie biegu. Do pełnej gamy wolontariuszy na trasie należy dodać rowerzystów, którzy pomagają na kilka sposobów. Jedni jadą na trasie przy najlepszych zawodnikach i zwracają uwagę na pełne bezpieczeństwo podopiecznych przed którymi nagle może wyrosnąć niespodziewana przeszkoda, oraz w miejscach gdzie samochód pilotujący nie może wjechać zastępują pilota zawodnika. Inni rowerzyści oraz i ja odpowiadają za stan przygotowania i zabezpieczenia trasy na swoich odcinkach. Każdy z rowerzystów miał przydzielone po 2 do 3 kilometrów i po sprawdzeniu swego odcinka i wyłapaniu najsłabszego punktu musiał go zabezpieczyć i dalej patrolować . W momencie kiedy stało się to już niemożliwe (gęstość biegaczy) stanął tam gdzie jego pomoc wydawała się najbardziej potrzebna . W moim przypadku na pierwszych kilometrach stanąłem przy Królewskiej gdzie chyba był pierwszy ranny po wywrotce w tłumie biegaczy, musiał poddać się i zakończyć bieg po 1,5 kilometrze. W drugim przypadku utknąłem przed głównym wejściem na stadion Polonii gdzie mimo niedzieli wiele samochodów stojących na parkingu chciało akurat podczas biegu wyjechać . Było to trudne, ale co pewien czas dało się przeholować nawet na drugą stronę ulicy. Mieszkańcy pobliskiego hotelu również mieli możliwość przy pomocy wolontariuszy wyjechać z zamkniętego obszaru. Udało się też puścić parę samochodów w stronę Wisłostrady ,ale niestety samochody musiały powolutku toczyć się po chodniku(mam nadzieję ,że im już tak nie zostanie- mało mamy problemów z rowerzystami na chodnikach/). Na innych punktach trasy koleżanki i koledzy mieli też pełne ręce roboty i przez to nie dłużył im się czas. Koniec biegu był czasowo określony, ale parę minut opóźnienia przy otwarciu trasy nie utrudniło więcej mieszkańcom życia , ale za to doprowadziło do honorowego zakończenia biegu przez starszego-82 letniego zawodnika . Pan Florian (tak miał na imię) mógł skończyć bieg pomimo tego ,że nie zmieścił się w regulaminowym czasie. Natomiast za to miał powitanie na mecie, na pewno wiele większe niż nie jeden czołowy zawodnik. I to jest piękne i ta atmosfera święta biegaczy, którą wspieram już kilka ładnych lat. Zarówno biegacze jak i wolontariusze współpracujący z Fundacją PZU Maraton Warszawski mogą tylko podziękować za tak wyśmienicie zorganizowaną imprezę i tylko czekać do następnej . Na zakończenie liderzy i pracownicy Fundacji dziękowali wolontariuszom, ale również i im należą się podziękowania . Wolontariusze dają z siebie swoją pracę i czas , a organizator daje z kolei miłą i specyficzną atmosferę i poczucie dobrze spożytkowanej pracy w szczytnym i potrzebnym celu. W takiej atmosferze chciałbym również i w życiu zawodowym pracować . Niestety tam gdzie są pieniądze- tam bywa odwrotna atmosfera.