„Roweromania” w Warszawie rozwija się w najlepsze. Dziesiątki kilometrów nowych ścieżek rowerowych i czasami – wiele absurdów z tym związanych. Nowy odcinek ścieżki rowerowej wzdłuż ul. Żwirki i Wigury, od ul Banacha do ul. Trojdena w kierunku lotniska, wyposażony został w ocynkowane barierki ochronne i - jak podaje Pełnomocnik Prezydenta m. st. Warszawy ds. komunikacji rowerowej - instalacja barierek w tym miejscu jest wymogiem obowiązującego prawa ze względu na status drogi. Barierek będzie więcej, bo ścieżka rowerowa wzdłuż ul. Żwirki i Wigury będzie przedłużona aż do ul. 17 Stycznia na Okęciu. Biorąc pod uwagę, że Żwirki i Wigury ma charakter drogi reprezentacyjnej, potrafię sobie wytłumaczyć, dlaczego zastosowano tu tak kosztowne rozwiązanie.. Można przypuszczać, że na Trakcie Królewskim – najbardziej reprezentacyjnej arterii naszego miasta, barierki ochronne przy ścieżce rowerowej będą pozłacane. Zastanawiające przy tym jest, że piesi na biegnącym wzdłuż opisywanej ścieżki chodniku, żadnej ochrony nie mają. Z moich obserwacji wynika, że na ochockich ulicach jest to jedyny przypadek montażu solidnych barier mających – jak sądzę - chronić cyklistów. Zupełnie inaczej wyglądają szlaki rowerowe na ul. Dickensa czy Korotyńskiego. Tam rowerzyści poruszają się tuż obok jeżdżących pojazdów z autobusami miejskimi włącznie, a za ich bezpiecznym przejazdem stoi głównie rozsądek kierowców. Podobnie na ul. Barskiej, gdzie rowerzyści mogą jeździć ulicą pod prąd wyznaczoną na ich użytek trasą. Na innych, mniejszych ochockich uliczkach trwają prace umożliwiające ruch rowerowy w bezpośrednim sąsiedztwie ruchu pojazdów. Tutaj bez barier, bo w tym miejscu przepisy ich nie wymagają. Rowerowy szał i show trwa nieustannie, a towarzyszącymi im absurdami raczej nikt się specjalnie nie przejmuje.