Już po raz kolejny opisuję walkę o przejście nad torami kolejowymi na wysokości ulicy Sąchockiej i 1 Sierpnia . Przez brak konserwacji kładki stan jej został nadwątlony, lecz nie był jeszcze tragiczny. Można było trochę odświeżyć ,ale jak to w naszym „poukładanym systemie prawnym” łatwiej było ją zamknąć i czekać na dalszy rozwój wypadków. Społeczeństwo tak jak przyroda nie lubi próżni i jak już raz coś zdobyło, to raczej nie odda gdyż przywiązuje się do swoich zdobyczy. Jako ,że taką zdobycz (kładkę) „ktoś” gwałtownie odebrał, to nie ma co się dziwić ,że powstał czynny opór i skutki tego co i raz są ciekawsze. Ludzka pomysłowość jest nieprzewidywalna i po ostatnim artykule, gdzie ludzie powyrywali siatkę z płotu ”ktoś” wysoko wyedukowany technicznie wymyślił ,że wypełnienie pustki po siatce blachą falistą na nity zrywalne załatwi sprawę . Nic bardziej mylnego , fuszerkę od razu ludzie wyczuli i powoli , skoro zrywalne nity to i je pozrywali. Teraz co bardziej zwinni mogą z łatwością przejść do sąsiada, z drugiej strony torów. Zastanawiam się –dokąd taka walka będzie trwała i kto wreszcie wygra? Czy nie prościej było zaraz po zamknięciu wziąć się za intensywny remont, niż tracić siły i środki na dokuczanie mieszkańcom? Co z tabliczką informacyjną o której pisałem w poprzednim artykule ,czy dalej „ktoś” uważa że ludziom nie należy się tłumaczyć z podejmowanych decyzji? Można było wywalić trochę grosza na duży połać blachy ?-a na kawałek tabliczki już nie? Chyba ,że nic mądrego na takiej tabliczce nie można napisać .