Pamiętacie scenkę opisaną przez L. Tyrmanda w „Złym”, jak rzezimieszki zaczepiały przechodniów słowami – „kup pan cegłe”? Podobną scenę pokazano w powojennej komedii „Ewa chce spać”, gdzie adept bandyckiego fachu proponuje kupno cegły przechodniom słowami: - „Panie szanowny! Kup pan te cegłe! Odpalasz pan stówkę – ocalasz pan główkę! Dawaj pan stówę i spływaj w podskokach . . .”. Opisywana cegła nie stanowiła dla zmuszanego do kupna żadnej wartości. W powojennej Warszawie było ich wiele – za darmo. Dzisiaj Pani Prezydent Hanna Gronkiewicz – Waltz proponuje wspólnotom mieszkaniowym kupno działek przy ich budynkach. Szczegóły można znaleźć w Zarządzeniu Prezydenta M. St. Warszawy Nr 5682/2014 z dnia 10 marca br. Zarządzenie pn. „Pilotażowy program nabywania i dzierżawy działek przez Wspólnoty Mieszkaniowe z udziałem m. st. Warszawy” określa zasady nabywania działek przy budynkach wspólnotowych. Trzeba przyznać, że cena jest niewygórowana – 1 procent wartości gruntu. We wspomnianym zarządzeniu, oprócz odniesień do regulacji prawnych, procedur nabywania lub dzierżawy gruntów itp., jest także podana informacja o możliwościach wystąpienia przez miasto z sądowym roszczeniem nabycia gruntów przez wspólnotę mieszkaniową. Czyli jak nie kupią po dobroci, to można ich do tego zmusić. Przytaczane w zarządzeniu regulacje prawne, które – wg Pani Prezydent (organ wydający zarządzenie) obligują wspólnoty do nabywania działek, mówią między innymi o tym, że grunt wchodzący w skład nieruchomości wspólnej (wspólnoty mieszkaniowej) powinien umożliwiać prawidłowe i racjonalne korzystanie z budynków i urządzeń z nim związanych i związane to jest m.in. z możliwością braku dojazdu do nieruchomości wspólnej oraz konieczności dojścia do budynku przez cudzą nieruchomość – czyli grunt, którego właścicielem jest miasto lub Skarb Państwa. Przyznam, że taka interpretacja przepisów budzi moje zdziwienie oraz obawy – do kupna czego mogą nas jeszcze zmusić władze naszego miasta? Może będziemy musieli kupić część ulicy, po której jeździmy, chodnika, po którym chodzimy lub parku, w którym przebywamy z naszymi pociechami? W książce Tyrmanda proponowano kupno niepotrzebnych cegieł. W polskiej komedii „Ewa chce spać” cegły sprzedawał sprytny rzezimieszek. Dzisiaj wspólnotom mieszkaniowym proponuje się (z elementami przymusu) kupno działek przy budynkach. Tylko po co? W przypadku osiedla budynków wspólnot mieszkaniowych, którego jestem mieszkańcem, terenami wokół budynków, będących własnością miasta, opiekują się zazwyczaj mieszkańcy. Uprawiają przydomowe ogródki, koszą trawę, sprzątają i sadzą kwiatki. Wykonują szereg czynności, do których powołane są ZGN-y, a które sobie z tym nie radzą z powodu braku odpowiednich funduszy. Czy nie prościej i uczciwiej byłoby przekazać te obowiązki wspólnotom razem z pieniędzmi przewidzianymi na te cele w budżetach dzielnic? Miasto zachowałoby swoje mienie, a wspólnota pozyskała środki na zadania, które i tak w dużej mierze sama realizuje. Kupno ziemi przez wspólnotę, bez możliwości pozyskiwania dochodów z tego gruntu może się okazać przysłowiową „cegłą”, która będzie generowała koszty związane z obowiązkami właściciela.