Reklama

4 czerwca. Jak z ubeka zostałem oszołomem

03/06/2019 10:39

- Ty ubecka świnio. - rzuciła do mnie półgębkiem moja "koleżanka" z Obwodowej Komisji Wyborczej na Żoliborzu z wpiętym znaczkiem Komitetu Obywatelskiego Solidarność. Był 4 czerwca 1989 roku. Wybory. Na Żoliborzu była pełna demokracja. Przeciwko największej legendzie opozycji Jackowi Kuroniowi do Sejmu wystartował mało znany mecenas Władysław Siła-Nowicki.
Jak to się stało, że zostałem Ubekiem? Nie wiem. Zgodziłem się być mężem zaufania człowieka nieskazitelnego. Człowieka, który był bohaterem zarówno w czasie wojny ( walczył w Powstaniu Warszawskim) jak i po jej zakończeniu ( walczyła razem z Hieronimem Dekutowskim "Zaporą" z komunistami na Lubelszczyźnie do końca). Dostał za to karę śmierci i tylko dzięki rodzinnym koneksjom z Bierutem kary nie wykonano. W PRL był adwokatem, który był jednym z tych, którzy nigdy nie dali ciała.

***

Byłem młody, ale dość doświadczony. Od 17 roku życia szkodziłem ustrojowi jak mogłem. Najpierw samotnie z kilkoma rówieśnikami malowaliśmy mury. Potem kolportowaliśmy gazety i ksiązki ( wnikliwie je czytając). Potem Niezależne Zrzeszenia Studentów organizacja, która mówiła o niepodległości i której nie interesowały żadne reformy socjalizmu. Byliśmy młodzi, radykalni. Okrągły Stół był dla nas podejrzany a kontraktowe wybory absurdem. NZS, co prawda przystąpił do obrad Okrągłego Stołu, ale nie wytrwał w nich do końca.
- Oni tam wszyscy są na ty. Michnik chodzi pod rękę z sbekami i ciągle krzyczy na nas żebyśmy się za bardzo nie stawiali. -  relacjonował obrady koledzy.  
Staliśmy się opozycją niekonstruktywną jak to wtedy mawiano. W czasach po okrągłostwych tak nazywano wszystkich tych, którym nie podobał się układ z panem Jaruzelskim i Kiszczakiem.

- Teraz będziemy was zamykać w obronie demokracji, bo nie jesteście konstruktywni - puszył się uczelniany esbek na etacie w biurze rektora. I pewnie miał racje.

Maj 1989 rok. Odmowa rejestracji NSZ

Jak powiedział tak zrobili. 22 maja 1989 w sadzie odmówiono nam rejestracji NZS a po wyjściu z gmachu dostaliśmy takie manto od milicji, że najstarsi zadymiarze stwierdzili, że dawno tak nie bili i kopali ludzi. Pamiętam, że na sali w sądzie był Bronisław Geremek, który bardzo zatroskał się nad naszym losem i usiłował dzwonić do swojego kumpla Kiszczaka. Widocznie nie dodzwonił, bo plecy miałem sine tego wieczora.

***

Wracając w nocy z lokalu wyborczego byłem przestraszony. Jakaś pani, której wcześniej na oczy nie widziałem powiedziała, że jestem ubekiem. Miała w klapie znaczek Solidarności. Chyba pora spadać z Polski, bo tu będzie jeszcze "weselej" niż było.

- Oni będą teraz grzeczni, bo na nich wszystkich są papiery. Wałęsa jest też umoczony. Trzeba stąd spadać póki jeszcze wydają paszporty. - doradzał mi starszy kolega z podziemia, który jak się okazało po latach był kapusiem.

Miałem dużo czasu. Prom z Gdańska do Ystat płynął 22 godziny. Trzeba spadać. Tutaj już nic się nie da zrobić. Studia szlak trafił, mama z tatą nic nie podejrzewają, ale się przyzwyczają. Jedni ostro działają a drudzy tak jak ja pakują walizki. Jak to wszystko pęknie i Ruscy zrobią porządek to założymy jakiś komitet wspierania w Sztokholmie czy gdzieś tam i wszystko wróci do normy, ale ja przynajmniej będę żył normalnie.

***  

- Wracaj. Tu dzieją się ważne rzeczy. Wałęsa bierze się za bary z Warszawką. Teraz ich przełamiemy. Dokończymy to, czego się nie udało w zeszłym roku  - słyszę podekscytowany głos kolegi z dawnych czasów. ( jeden z pierwszych burmistrzów na Ochocie)
Po tygodniu jestem na uczelni. Jestem zdezorientowany. Trafiam na spotkanie jakiegoś komitetu poparcia Mazowieckiego na Elektronice. Nie ma tu oprócz Jarka ( obecnie szychy w PO) żadnego znajomego. Jak tylko wróciłem do domu dzwoni kolega, że mnie widziano po drugiej stronie i żebym przyszedł to mi wszystko wytłumaczy.
- My wszyscy popieramy Wałęsę i robimy porządek z tymi od grubej kreski. Jaruzelski musi odejść a Sowieci mają jechać do domu! - mamrocze koleszka, który jeszcze rok temu szarpał mnie przed kinem Wisła, jako zdrajcę, który ośmielił się powiedzieć kilka słów prawdy o Kuroniu.

***

Po dwóch latach robienia porządku wracam znowu późną nocą 4 czerwca do domu. Byłem w Sejmie. Kazek Świtoń powiedział o Wałęsie, że jest Bolek. Chyba to prawda skoro Lechu przyjechał do Sejmu odwołać nasz rząd. Nie byłem przerażony. Byłem dumny, bo właśnie przestałem być ubekiem a zostałem zwykłym oszołomem. Trzyma się tego do dzisiaj.
 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo iOchota.pl




Reklama
Wróć do