- Ty ubecka świnio. - rzuciła do mnie półgębkiem moja koleżanka z Obwodowej Komisji Wyborczej na Żoliborzu z wpiętym znaczkiem Komitetu Obywatelskiego Solidarność. Był 4 czerwca 1989 roku. Wybory. Na Żoliborzu była pełna demokracja. Przeciwko największej legendzie opozycji Jackowi Kuroniowi do Sejmu wystartował mało znany mecenas Władysław Siła-Nowicki. Jak to się stało, że zostałem Ubekiem? Nie wiem. Zgodziłem się być mężem zaufania człowieka nieskazitelnego. Człowieka, który był bohaterem zarówno w czasie wojny ( walczył w Powstaniu Warszawskim) jak i po jej zakończeniu ( walczyła razem z Hieronimem Dekutowskim Zaporą z komunistami na Lubelszczyźnie do końca). Dostał za to karę śmierci i tylko dzięki rodzinnym koneksjom z Bierutem kary nie wykonano. W PRL był adwokatem, który był jednym z tych, którzy nigdy nie dali ciała. *** Byłem młody, ale dość doświadczony. Od 17 roku życia szkodziłem ustrojowi jak mogłem. Najpierw samotnie z kilkoma rówieśnikami malowaliśmy mury. Potem kolportowaliśmy gazety i ksiązki ( wnikliwie je czytając). Potem Niezależne Zrzeszenia Studentów organizacja, która mówiła o niepodległości i której nie interesowały żadne reformy socjalizmu. Byliśmy młodzi, radykalni. Okrągły Stół był dla nas podejrzany a kontraktowe wybory absurdem. NZS, co prawda przystąpił do obrad Okrągłego Stołu, ale nie wytrwał w nich do końca. - Oni tam wszyscy są na ty. Michnik chodzi pod rękę z sbekami i ciągle krzyczy na nas żebyśmy się za bardzo nie stawiali. - relacjonował obrady koledzy. Staliśmy się opozycją niekonstruktywną jak to wtedy mawiano. W czasach po okrągłostwych tak nazywano wszystkich tych, którym nie podobał się układ z panem Jaruzelskim i Kiszczakiem. - Teraz będziemy was zamykać w obronie demokracji, bo nie jesteście konstruktywni - puszył się uczelniany esbek na etacie w biurze rektora. I pewnie miał racje. [middle1] Maj 1989 rok. Odmowa rejestracji NSZ Jak powiedział tak zrobili. 22 maja 1989 w sadzie odmówiono nam rejestracji NZS a po wyjściu z gmachu dostaliśmy takie manto od milicji, że najstarsi zadymiarze stwierdzili, że dawno tak nie bili i kopali ludzi. Pamiętam, że na sali w sądzie był Bronisław Geremek, który bardzo zatroskał się nad naszym losem i usiłował dzwonić do swojego kumpla Kiszczaka. Widocznie nie dodzwonił, bo plecy miałem sine tego wieczora. *** Wracając w nocy z lokalu wyborczego byłem przestraszony. Jakaś pani, której wcześniej na oczy nie widziałem powiedziała, że jestem ubekiem. Miała w klapie znaczek Solidarności. Chyba pora spadać z Polski, bo tu będzie jeszcze weselej niż było. - Oni będą teraz grzeczni, bo na nich wszystkich są papiery. Wałęsa jest też umoczony. Trzeba stąd spadać póki jeszcze wydają paszporty. - doradzał mi starszy kolega z podziemia, który jak się okazało po latach był kapusiem. Miałem dużo czasu. Prom z Gdańska do Ystat płynął 22 godziny. Trzeba spadać. Tutaj już nic się nie da zrobić. Studia szlak trafił, mama z tatą nic nie podejrzewają, ale się przyzwyczają. Jedni ostro działają a drudzy tak jak ja pakują walizki. Jak to wszystko pęknie i Ruscy zrobią porządek to założymy jakiś komitet wspierania w Sztokholmie czy gdzieś tam i wszystko wróci do normy, ale ja przynajmniej będę żył normalnie. *** - Wracaj. Tu dzieją się ważne rzeczy. Wałęsa bierze się za bary z Warszawką. Teraz ich przełamiemy. Dokończymy to, czego się nie udało w zeszłym roku - słyszę podekscytowany głos kolegi z dawnych czasów. ( jeden z pierwszych burmistrzów na Ochocie) Po tygodniu jestem na uczelni. Jestem zdezorientowany. Trafiam na spotkanie jakiegoś komitetu poparcia Mazowieckiego na Elektronice. Nie ma tu oprócz Jarka ( obecnie szychy w PO) żadnego znajomego. Jak tylko wróciłem do domu dzwoni kolega, że mnie widziano po drugiej stronie i żebym przyszedł to mi wszystko wytłumaczy. - My wszyscy popieramy Wałęsę i robimy porządek z tymi od grubej kreski. Jaruzelski musi odejść a Sowieci mają jechać do domu! - mamrocze koleszka, który jeszcze rok temu szarpał mnie przed kinem Wisła, jako zdrajcę, który ośmielił się powiedzieć kilka słów prawdy o Kuroniu. *** Po dwóch latach robienia porządku wracam znowu późną nocą 4 czerwca do domu. Byłem w Sejmie. Kazek Świtoń powiedział o Wałęsie, że jest Bolek. Chyba to prawda skoro Lechu przyjechał do Sejmu odwołać nasz rząd. Nie byłem przerażony. Byłem dumny, bo właśnie przestałem być ubekiem a zostałem zwykłym oszołomem. Trzyma się tego do dzisiaj.