Powolutku znoszone są obostrzenia i restauratorzy ruszają pełną parą na razie w swoich zewnętrznych ogródkach. Nie mnie oceniać, jakość spożywania wyrobów polecanych na środku chodnika przy dobrze skomunikowanej i uczęszczanej jezdni, ale skoro są klienci to pewnie ten klimat innym się podoba (mnie nie musi). ZDM zarabia, dzielnica pośrednio też i nie ma, co narzekać. Jednak mimo wszystkiego zacząłem się zastanawiać jak to jest z BHP pracujących na rzecz tych lokali kelnerów. Patrząc po różnorodności stawiania tych ogródków to Ci ludzie w większości narażają się na wypadki bezpośrednie z ludźmi, co się sami nazywają rowerzyści. Dla mnie są to piraty albo zwykli tchórze, którzy z pełną gębą frazesów mawiają, że jeżdżą bezpiecznie po chodnikach gdyż boją się trójpasmowej ulicy. Co niektórzy mawiają, że Grójecką trzeba zawężać i tak ruchu tam nie ma a jak trzeba wjechać na jeden z trzech pasów to już jest dla nich za bardzo zatłoczona i niebezpieczna. Ot tacy z nich dobrzy oratorzy, którzy zawsze mają rację. W ten sposób postawione ogródki raz przy drzwiach lokalu a drugi raz i w większości na Grójeckiej po stronie zachodniej za Niemcewicza z przerwą na niecałe 1,5 metra chodnika spowoduje slalom dla rowerzystów i pieszych. Pewnie jednym i drugim nie bardzo przypadnie takie rozwiązanie a i kelner czy klient wychodzący z lokalu wolałby poczuć się bardziej bezpiecznie. Niektóre ogródki gastronomiczne na Ochocie stwarzają realne zagrożenie. Tak, więc w przyrodzie nie ma nic za darmo - aby jednym się podobało to drudzy muszą trochę pocierpieć. Czytaj również: Zobacz także: Zapraszamy na kąpielisko w Parku Szczęśliwickim Zobacz także: Ta śmierć nie była potrzebna Zobacz także: Węgierska 6 - kiedy z rudery wyprowadzą się duchy? Zobacz także: Budżet obywatelski – tratwy dla ptaków wodnych na ochockich stawach