Za dawnych czasów obszar przy ulicy Dickensa , Grójecka, Majewskiego i pawilonami „Pod Skrzydłami” nazywało się ” skwerem Pod skrzydłami”. Był mniejszy ruch samochodów i spotykali się tam mieszkańcy, aby porozmawiać, jaka ta komuna zła. Chyba za karę (za takie rozmowy) zarządca terenu powyrywał z asfaltu ławki i pozostawił gołe zatoczki. Tyle lat minęło a tutaj nawet „frezowania asfaltu’ nie było. Przydałoby się, aby powróciły w to miejsce ławki, choć w tygodniu pomiędzy 15 a 19 nie radziłbym korzystać z tak zwanego świeżego powietrza na nich. W tym czasie ulica Dickensa zawsze jest zakorkowana na całej jej długości. W soboty i niedzielę jest lepiej i wraz z porastającymi wysoko żywopłotami, spaliny mniej są odczuwalne. Wystarczy dołożyć jeszcze parę drzew i można by w świąteczne dni i tam posiedzieć –jakby było, na czym. Dalej idąc wzdłuż Dickensa jest drugi podobny obszar z zielenią i tam też pozbyto się ławek a tam jest jeszcze ciszej, gdyż Pawińskiego jest spokojniejszą ulicą niż Grójecka. Czy wszyscy? W szczególności starsi ludzie muszą posiadać siły, aby dojść do parku Malickiego, lub Szczęśliwickiego bez odpoczynku? Skoro na podwórkach nie należy, według niektórych, stawiać ławek, to, chociaż w takim miejscu powinny być. Czy jest to zbyt wielki wydatek dla zarządcy? Czy jest to zbyt uciążliwe dla naszych dzielnych stróżów prawa, żeby takie miejsca patrolować? Czy już wszystkim już nic się nie chce?