Ilekroć dekret Bieruta i jego konsekwencje dla Warszawy i jej mieszkańców trafiają na pierwsze strony gazet, a media od świtu odwiedzają prominentni partyjni politycy i grzmią o skrajnej nieodpowiedzialności rządzących lub roztaczają populistyczne i bez pokrycia wizje, to staje się jasne, że jesteśmy, my Polacy, u progu wyborów. A prawda jest taka, że 25 lat nie wystarczyło by przyjąć ustawę reprywatyzacyjną. Począwszy od rządów SLD, PiS, a skończywszy na PO, żadne z tych ugrupowań nie miało na tyle odpowiedzialności i przyzwoitości, by taką ustawę napisać i przeprowadzić j ą przez parlament. AWS-owska z 1999 roku zawetowana została przez Prezydenta Kwaśniewskiego, bo jego zdaniem, w dużej części, pozbawiała byłych właścicieli, głównie zamieszkujących poza granicami kraju, prawa do zwrotu majątku. Lewicowy Prezydent wskazując na niedoskonałość ustawy pominął następstwa jakie jego veto przyniesie Warszawiakom, a ugrupowanie , z którego się wywodził, spoczęło na laurach. Dekretem w 1945 r. – skomunalizowano, a potem upaństwowiono ok. 12 tyś. ha. Gruntów, w tym ok. 24 tyś. nieruchomości. Tymczasem w 1945 r. Warszawa była prawie doszczętnie zburzona. Kobiety i mężczyźni stojąc na ruinach miasta, cegła po cegle, z rąk do rąk, odgruzowywali stolicę. Ci sami ludzie i ich dzieci, kiedy kolejne kamienice wracały do właścicieli, z dnia na dzień, stawali się ludźmi drugiej kategorii. Najczęściej były to samotne, przerażone kobiety, wdowy, emerytki, które decyzją sprawujących władzę w imię prawa, wyjęto z pod prawa. Protestem przeciw tak restrykcyjnym metodom, które pozbawiały jakiejkolwiek opieki państwa setki obywateli, był list otwarty do Sejmu, jaki wraz s redakcyjnym kolegą Darkiem Kałwaytysem, opublikowaliśmy na łamach Informatora Ochoty i Włoch. List ten pozostał bez odpowiedzi. U steru rządu stał wówczas Premiera Miler. Nie zmieniło się też nic za rządów Prawa i Sprawiedliwości oraz siedmiu lat rządów Platformy Obywatelskiej. Aby powstrzymać ten nie do końca czysty proceder trzeba znaleźć większość wśród 450 posłów by Sejm uchwalił taką ustawę, gdzie zwroty byłyby w gotówce, ale ustawowo zdefiniowanej. Za brak tej ustawy odpowiadają wszystkie partie! Tymczasem patrząc na rozwój wypadków poprzez z górą dekadę to bardziej się dba o majątek dawnego właściciela niż o obywatela. Radni pozbawieni są dostępu do informacji, komu i na jakiej podstawie zwraca się nieruchomości. Urząd dzielnicy tej wiedzy też nie posiada. Samorząd zasłania się ustawodawcą i tym że cała procedura zwrotu kamienic, szkół, przedszkoli, ba, nawet szpitali i parków ma miejsce w biurze gospodarki nieruchomościami. Tam niepodzielnie, przez cały ten nieokiełznany niczym okres, szefuje Marcin Bajko. Tymczasem lokatorzy dziesiątek kamienic siedzą jak na bombie. Drugą stroną tej debierutyzacji jest m.st. Warszawa. Reprywatyzacja w stolicy to horror. Aktualnie toczy się ok. 8 tyś. postepowań dot. roszczeń związanych z dekretem Bieruta w tym 4,5 tyś. spraw dotyczy zwrotu nieruchomości, a około 3,5 tyś, to postępowania dotyczące zwrotu pieniędzy za nieruchomości objęte roszczeniami. Propozycja Prezydent Hanny Gronkiewicz Waltz, by z funduszu reprywatyzacyjnego, którego dysponentem jest minister skarbu państwa, Warszawa otrzymywała do 2015 r. 200 mil. złotych rocznie – tyle wypłaca w ramach odszkodowań – to typowe działanie przedwyborcze. Nie rozwiąże to sprawy braku odpowiedniej ustawy. Społeczeństwo nadal, ze swoich podatków, płacić będzie haracz za nieudolność kolejnych rządów, nabijając przy tym kiesę wyspecjalizowanych w dochodzeniu roszczeń cwaniaków. Prawo do zaspokojenia roszczeń należy szanować. Nie może ono być okupione ogromnym kosztem społecznym.