Forty Szczęśliwickie od lat zbójeckiej prywatyzacji stały się obiektem przechodzącym z rąk do rąk, ku uciesze paru współczesnych biznesmenów, którzy chcieli za nic zarobić a teraz skoro już się nie da, to wzięli się na przetrzymanie. Grunty w Warszawie kurczą się, więc taki kawałek nawet ruin okazuje się być żyłą złota dla właściciela. Jak widać można nic nie robić i tylko patrzyć jak rośnie wartość? Tylko z tym, że przyroda i ludzie nie znoszą próżni i skoro obiekt nie jest zabezpieczony to naraża się na degradację. Na razie jest miejscem wielu walk ASG i to nie tylko przez pojedyncze osoby, ale jak widać w soboty i niedzielę zjeżdżają się pokaźne grupy zawodników w tej dziedzinie. Gdy chodzi o takie zorganizowane grupki to przynajmniej są lepsze od pojedynczych użytkowników terenu, gdyż takowe grupki starają się po sobie zostawić, jaki taki porządek. Czego nie można powiedzieć o pojedynczych użytkownikach niekoniecznie nastawionych sportowo. Tym, co nie czytali poprzednich moich artykułów na temat pisma Sebastiana Kalety, który poczuł zew napisania pisma na temat fortów i wyjaśnienia stanu prawnego oraz przymuszenia właściciela do zabezpieczenia fortów oraz ich odtworzenia, wyjaśniam, że takowe pismo rzekomo miało przynieść jakieś pozytywne zmiany, ale jak zwykle u nas, co innego się pisze a co innego wychodzi. Czytaj również: Zobacz także: Amatorzy darmowych kosmetyków Zobacz także: Na Reducie Ordona jakieś nowe porządki? Zobacz także: Starsza pani zaufała oszustom i straciła 160 tysięcy złotych Zobacz także: List w sprawie Prezydenta do Prezydenta