Barbara Laszckowska: Adrian, jak doszło do napisania książki? [middle1] Adrian Kowarzyk : Na początku moja rola miała ograniczać się jedynie do korekty tekstu, ale splot wydarzeń, połączony z nieporozumieniem na linii Robert — ghostwriter sprawił, że dostałem możliwość napisania tej książki. Warunki były ciężkie. Jako iż znany był już termin premiery, musiałem stworzyć tę książkę od zera w ciągu dwóch miesięcy. Wciągnęło mnie to zadanie, bo okazało się, że dotychczasowe życie Roberta było pełne ciekawych wydarzeń, pouczających historii i motywujących wniosków. Oprócz ciężkiej pracy, była to też świetna zabawa! B.L.: Jak wyglądała współpraca z Hardkorowym Koksem? A.K.: Współpracowało Nam się bardzo dobrze. Największym problemem był fakt, że… dzieliło nas 9300 km! Ja byłem w Warszawie, a Robert w Las Vegas, ale co to za problem w dobie szybkiej komunikacji. Otrzymywałem od Niego nagrania, na których opowiadał o danym okresie bądź konkretnych sytuacjach. Teraz wystarczyło już tylko bawiąc się słowem, twórczo przelać to na “papier”, oczywiście zachowując oryginalny sens wypowiedzi w zgodzie z faktami. B.L.: Dodawałeś coś od siebie podczas pisania książki? A.K.: Zachowywałem oryginalny wydźwięk wypowiedzi, nie przekręcałem faktów ani nie wymyślałem nowych wydarzeń, które nie miały miejsca. Jednak zawsze robiąc coś na 100% i co za tym idzie, wkładając w to działanie serce, niemożliwym jest niepozostawienie cząstki siebie. To jak autorski podpis. Nieważne czy chodzi o tworzenie muzyki, malowanie obrazu, czy wykańczanie mieszkania, każdy z nas ma swoje charakterystyczne sposoby działania, które zawsze w jakimś stopniu wpływają na ostateczny kształt pracy. B.L.: Rozumiem, że nie siłowałeś się jeszcze na rękę z Robertem? A.K.: Nie, ale może spróbuję na spotkaniu, które odbędzie się 28 maja o godzinie 18 na Ochocie w bibliotece „Przystanek Książka”, na które serdecznie zapraszam ;) B.L.: Słyszałam, że masz pomysły na książki o innej tematyce. A.K.: Wspomagam korektorsko moją znajomą, głęboko wierząca chrześcijankę, która przygotowuje poradnik dla żon, który pozwoli odnaleźć się przyszłym i aktualnym żonom w dzisiejszym świecie, pokaże jak być dobrą dla męża, podołać wszystkim obowiązkom a przy tym nie zatracić siebie. Szkoda, że nie mogę jeszcze podać tytułu, ale uwierzcie mi, że jest rewelacyjny. Szykuje się bestseller. Mam też stworzoną koncepcję mojej autorskiej powieści, która przybierze formę antyutopii rozgrywającej się w nieodległej przyszłości. Jestem również w trakcie zbierania funduszy na książkę, która będzie poradnikiem samorządowym. Chcemy w niej pokazać, że się da robić fajne wolnościowe rzeczy dla ludzi. Dzisiejszym problemem burmistrzów, czy wójtów jest powtarzanie przez nich jak mantra, że czegoś się nie da zrobić. Przykłady z zagranicy to dla nich za mało. Dlatego pokażemy im na przykładach wójtów gmin, burmistrzów oraz prezydentów, że jednak można i takie rozwiązania już funkcjonują. Nie ma spraw nie do załatwienia, wymaga to tylko zaangażowania i determinacji. Projekt ten może okazać się mocno innowacyjny, prezentuje się na tyle ciekawie, że już 25 maja mamy spotkanie w tej sprawie w Pałacu Prezydenckim. Trzymajcie kciuki :) B.L.: Dziękuję za wywiad i życzę powodzenia w realizacji.