Lata temu pisałem o opuszczonej rzekomo kiedyś przepięknej posiadłości przy ulicy Opaczewska 57 . Dziwiłem się jak można było dopuścić do takiej degradacji takiego majątku a skoro do tego doszło to czy nie powinno się tego w takiej okolicy zburzyć i postawić coś, co by służyło mieszkańcom i nie szpeciło okolicy. Pewna grupa wpływowa w Dzielnicy Ochota okrzyknęła mnie szkodnikiem i zostałem odsądzony od czci i wiary. No cóż podobno mieli rację i trochę więcej wiedzy na temat właścicieli tej posesji. Jednak mimo tego śmiem dalej twierdzić, że pomimo wybitnych zasług w trakcie Powstania Warszawskiego to ja znam jeszcze paru ludzi (część już odeszła), którzy podobnie się przysłużyli i nikt o nich poematów nie pisał. Ci ludzie woleli w ciszy pozostać a nie o swoich zasługach opowiadać. Żywili też powstańców gospodarze z Włodarzewskiej i co?- Ktoś o tym wie? Moja sąsiadka -niedawno zmarła, jako dziewczynka pomagała matce gotować dla powstańców na Dobrej i nawet nie była ujęta, jako kombatant - no cóż dawniej też było się kimś albo służbą. To, że kiedyś było się w jakieś ważnej rodzinie, to nie znaczy, że wszystko uchodzi. Niedawno przy innej posesji pisałem i podtrzymuję to, że skoro spadkobiercy nie potrafią zarządzać swoim spadkiem to niestety nie są godni jego i powinno się ich wydziedziczyć dla dobra wspólnego. Nie może być tak, że w środku miasta gdzie ludzi się eksmituje na bruk za parę groszy utrzymuje się ruiny i wylęgarnie szczurów. Pomimo sentymentów (nie takie okolice oszpecono i dobrze jest) a tutaj jakieś ruiny i chaszcze nie wolno ruszyć? Czytaj również: Zobacz także: Majewskiego 15 - czy w tym roku przewiduje się koszenie asfaltu? Zobacz także: Budżet obywatelski – ptasi zakątek obok Zieleniaka Zobacz także: Kładka przy Sąchockiej to wspólna sprawa Zobacz także: Bo muzyka nam w duszy gra