Przy ulicy Śmigłowca są stare forty obronne Warszawy. Władze naszej dzielnicy wolą o nich nie pamiętać. W czasach wdrażania wolności gospodarczej (pierwszy milion trzeba ukraść) wojsko ochoczo sprzedało te forty pod zabudowę deweloperską. Gdy społecznicy i sympatycy naszej trudnej historii podnieśli larum -konserwator zabytków wycofał pozwolenie na zabudowę i niszczenie kawałka naszej historii. Teren ten został natychmiast zapomniany i jedynie bezdomni i teraz sympatycy militariów maja pożytek z tego terenu. W innych lepiej zarządzanych dzielnicach tereny podobne do tych ze Śmigłowca służą mieszkańcom, jako miejsca kultury. U nas musi być inaczej - szkoda pieniędzy na wykup tych terenów -lepiej przebalować na festynach i pokazywać się na nich w glorii i chwale, jako dobrodziej, bez którego mieszkańcy nie mieli by i tego. Taki stan zawieszenia w nicości widać pasuje młodzieży, która może sobie za darmo postrzelać do siebie i pobawić się w wojsko. I bardzo dobrze. Tylko gorzej jak osoba postronna trafi się w czasie ich zabawy. Ja miałem taką przyjemność i w porę zostałem ostrzeżony przez bardziej rozgarniętych młodych ludzi, co to mieli przegrupowanie. Na przyszłość jednak lepiej byłoby, aby wystawili, choć jednego przy nieistniejącej od około roku bramie i ostrzegali przed wkroczeniem na teren. Nie jestem waszym przeciwnikiem i pochwalam takie treningi (lepiej szykować się do obrony niż wszystkich bez opamiętania kochać a swoich nienawidzić). Skoro nikt wam nie zabezpieczy spokoju podczas ćwiczeń musicie sami sobie to zorganizować.