Mija trzeci miesiąc jak kupcy zaczęli pracować na nowo oddanym po wieloletniej budowie Zieleniaku. Na trzeci dzień od uroczystego otwarcia (z wielką pompą – deszczu, w poniedziałek) od razu trzeba było przekopać prawie pół placu, gdyż „KOMUŚ” się zapomniało położyć kabli zasilających w prąd. Teraz, po niespełna trzech miesiącach działalności coś się stało z bujną zielenią na tym placu. „Trzepaki - pół drzewa, pół krzaki, rosnące przed boksami mają się dobrze, ale za to „ściana” pnączy od strony Hali Banacha szybko zniknęła i zoztała tylko jedna linka bezpośrednio pod kamerą. Wygląda to, jakby ktoś został spłoszony podczas dewastacji, lub nie spodobała się taka forma zieleni. Co by nie było o gustach się nie rozmawia i o kunszcie inżynierów, ale zastanawia mnie - za czyje pieniądze taka zabawa się odbywa? Czyżby kupcom tak się poprawiło, że mają fanaberie i co dwa, trzy miesiące zmieniać będą aranżacje i wystrój placu miejskiego? Czy jest jakiś odpowiedzialny gospodarz tego obiektu i czy ten obiekt ma przynosić zyski czy z założenia straty? Czy te prace to w ramach jakiejś gwarancji czy już jako doposażenie indywidualne? Czy „sztuka” musi tyle kosztować i czy nie mamy pilniejszych wydatków . Jak nie ma na co wydawać pieniędzy to ja mam propozycje ostatnio modną na naszej dzielnicy. Zorganizujmy jeszcze na tym placu (po godzinach handlu) potańcówkę dla naszych włodarzy i ich świty. Niech będzie wszystkim „goło i wesoło”