Już parę tygodni stoi sobie czerwony Peugeot 205 przy ulicy Sierpińskiego 2 z blokadą założoną na lewe przednie koło . Zastanawiam się, jaki był sens zakładać takie wnyki na samochód, który prawdopodobnie jest z powodów życiowych właściciela tak jakby został porzucony. Czyżby Straż Miejska miała na wyposażeniu nadmiar takich blokad i nie liczyła się z ich wykorzystywaniem? Taki samochód, który po jednym czy dwóch dniach powinien być (o ile zagraża w bezpieczeństwie) zaholowany na parking. Rozumiem, że miejsca parkingowe są dość wysoko płatne, ale stojący samochód z blokadą na ulicy już dłuższy czas nie dość, że nie przynosi wymiernego skutku to jeszcze w głupi sposób założona blokada, jeszcze bardziej zagraża w ruchu drogowym. •Dlaczego napisałem w głupi sposób - gdyż blokada plus wielka kłódka wystająca z niej jeszcze więcej zajmuje miejsca w pasie drogowym i kierowca jak nie doliczy jeszcze dodatkowe 30 centymetrów może sobie tą ładną kłódką porysować bok samochodu. Czy nie prościej było by jakby taki samochód przesunąć na trawnik i poczekać aż wrośnie tak jak zaraz obok rower, który teraz pełni rolę oryginalnego kwietnika?