Zastanawiam się jak to wygląda w innych krajach - nie jestem obieżyświatem, więc nie mam możliwości porównać, ale wydaje mi się, że w naszym wykonaniu ten dzień to zwykła ściema lub lipa jak niedawno mawiał pewien klasyk. Od kilku lat przyglądam się ulicom Warszawy i z roku na rok dochodzę do tych samych odpowiedzi, co do skuteczności apeli w różnych mediach o pozostawienie, choć w tym dniu samochodu pod domem. Apele te pomimo tego, że usilnie pretendujemy do miana światowych europejczyków niestety trafiają do maksymalnie chyba 10 % ludzi a reszta udaje, że zapomniała o tym dniu i stoi karnie w korkach codziennych. Dlatego uważam, że takie dni to tylko farsa, a dla PR (public relations) możliwość bycia w centrum uwagi. Żywo to mi przypomina czasy Edwarda Gierka i jego pytanie podczas przemówienia - Pomożecie i jak pomogli Ci, co najgłośniej krzyczeli? To wreszcie, kim my jesteśmy skoro apele światowe i europejskie nie trafiają do nas na podatny grunt? Czytaj również: Zobacz także: Będzie remont podwórka Zobacz także: Powolny zmierzch bazaru przy Majewskiego Zobacz także: SPPN będzie obowiązywać od 15 listopada Zobacz także: Kapitan Lucyna Hertz – niechciany symbol komunizmu Zobacz także: Komitetu Obrony Robotników 42 - tor przeszkód na chodniku