Chcemy aktywizować lokalne społeczeństwa, ale to, co robią urzędnicy nie ma z tym nic wspólnego.. Moim zdaniem zmiany, które wprowadzają władze miasta nie idą w dobrym kierunku. Rozumiem, że myśl, która przyświecała powstaniu Budżetu Partycypacyjnego miała na celu uaktywnienie mieszkańców, tworzeniu aktywności społecznej. Ale czy tak jest w rzeczywistości. Bardzo trudno jest uaktywnić mieszkańców. Trzeba to robić metodą małych kroczków. Pokazując na przykładach, co można zmienić w okolicy. Niestety jeszcze ciągle pokutuje przekonanie, że ktoś to za nas zrobi, a przecież nie jest to prawda. Czasy komunizmu dawno minęły, mentalność niestety pozostała. Zmiany sposobu głosowania tj. zmniejszenie ilości miejsc do glosowania doprowadzą do zlikwidowania szczytnej idei Budżetu Partycypacyjnego i chyba o to chodzi..Dlaczego nie można upoważnić na piśmie sąsiada, który przyniesie glos do punktu do głosowania Zainteresowanie Projektami na etapie prezentacji jest bardzo słabe. Mieszkańcy nie przychodzą na spotkania, jest to wynikiem złej promocji. Ograniczanie w głosowaniu, gdzie głównie kładzie się nacisk na głosowanie przez Internet eliminuje znaczną ilość mieszkańców, szczególnie mieszkańców starszych wykluczonych cyfrowo. Jeśli wymaga się, aby osobiście głosować legitymując się dokumentem tożsamości, to eliminuje się osoby starsze, chore. W tej edycji urzędnicy wymyślili miejsca do głosowania w punktach, które są oddalone od miejsc zamieszkania np. Blue City, ktoś wymyślił, że mieszkańcy okolic np. hali Kopińskiej będą biegać tak daleko, aby oddać swój glos. Jeśli można stworzyć punkt do glosowania w Blue City, to, dlaczego nie można go stworzyć np. w sklepie osiedlowym, czy kawiarence. Ktoś, kto pracuje do godziny 18 nie będzie zwalniał się z pracy, aby zagłosować. Ewaluacja budżetu partycypacyjnego niestety nie idzie w dobrym kierunku. Jest za mało punktów do głosowania i są otwarte w godzinach nie dla mieszkańców, ale dla urzędników.