Reklama

39 PZU MARATON WARSZAWSKI oczami wolontariusza.

25/09/2017 22:33

W dniu 24 września odbył się kolejny 39 Maraton Warszawski i po raz szósty uczestniczyłem w tym wydarzeniu, jako wolontariusz na rowerze. Na początku działalności miałem przyjemność bić rekord maratonu wraz z Kenijczykiem John Sammy Kibet , w następnym asystowałem Polce Agnieszce Ciołek (po maratonie wzięła ślub - nie wiem jak nazywa się teraz) i wcześniej rekord Guinessa z Dżdżownicą na Maratonie. Jako, że jestem już wiekowym rowerzystą zaniechałem swoich wyścigów z biegaczami i przeszedłem na zabezpieczanie odcinków. Wciągnąłem się w tą miłą i sportową atmosferę i z roku na rok, co i raz z większą chęcią przystępuję do zadań wytyczonych przez organizatora. Parokrotnie „zdradziłem „ swojego organizatora –Fundację Maraton Warszawski nabierając dalszej praktyki w konkurencyjnym maratonie –„Orlen”. Jednak atmosfera i koleżeńskie podejście do pracy wykonywanej dla ludzi, którzy mają pasję w tak morderczej dyscyplinie sportu jest w Fundacji Maraton Warszawski bardziej przyjazna oraz pracownicy tej fundacji dają przykład pozytywnego zaangażowania. Wymagania sportowe dla zawodników są również mniej rygorystyczne, przez co zawodnicy mają komfort honorowego zakończenia maratonu dobiegając lub dochodząc do mety. Złośliwi mogą zarzucać, że za to miasto jest trochę dłużej zblokowane i są to niewyobrażalne wielkie koszty. Co do kosztów to i owszem „Miasto” potrafi „dobrze „ wyliczyć, ale za to pół godziny czy 40 minut ma zabić ducha maratonu? Czy takie święto dla biegaczy trzeba skomercjalizować? Nie Fundacja Maraton Warszawski widać, że stara się nie popadać w komercję i krzewi prawdziwego ducha sportu. Na 39 Maratonie nikt nikogo nie poganiał poza kibicami (mało było na trasie –deszcz i nieprzyjazna pogoda) nie było sędziego na końcu, który biegł za zawodnikiem i wciągał do autokaru. Mimo niewielkiej ilości kibiców na trasie doping był gorący a rodziny zawodników zwłaszcza dzieci biegały kawałek ze swymi rodzicami (troszcząc się o zdrowie i wytrzymałość zawodnika). Wyniki nie będę przytaczał (inni już obszernie to zrobili), ale wreszcie mamy sukces -pierwsze miejsce Polak (dawno tak nie było). Jak zwykle biegli „Spartanie” oraz wielu ciekawych zawodników i zawodniczek. Nie wszyscy biegli dla wyniku, co było widać na trasie choćby z telefonem przy uchu lub pisząc SMS-y (na zdjęciach). Biegli rodzice z dziećmi na wózkach, ale i też osoby niepełnosprawne ruchowo. Dyrektor Marek Tronina do końca czekał na ostatniego zawodnika wręczył medale (było dwóch) otrzymali gorące powitanie i mimo ostatniego miejsca wiele gratulacji. Ostatnim jak zwykle był bosy zawodnik z flagą Polski Paweł Mej z Bełchatowa , ale i też drugi starszy zawodnik, który swoje wnuk przeniósł przez metę (mimo zmęczenia). Miło było współpracować z Fundacją i już czekam na 25 marca 2018 r.

Reklama

Reklama

Wideo iOchota.pl




Reklama
Wróć do