Od wielu lat Warszawiaków uczy się robić zakupy z różnymi promocjami w Centrach Handlowych. Kusi się różnymi promocjami i wieloma atrakcjami. Ceny są różne od konkurencyjnych do” wyssanych z palca” lub „kosmosu”. Alternatywą do tych hałaśliwych i kipiących drogimi i ekskluzywnymi towarami galerii(rzeczywiście tylko do oglądania) są lokalne bazarki. Bywa tam swojsko i mniej anonimowo. Towary też w różnych cenach i wielorakość prawie taka sama jak w dużych sklepach. Jednak warunki tam są mniej ekskluzywne. W dużej mierze zależy to od samych kupców . Jednych stać na zainwestowanie grubej kasy na jakiś schludny pawilon , a przez co klient w przyszłości musi wyrównać straty poniesione na utrzymanie takiego obiektu. Reszta zależy od jedności wśród kupców i ich przedstawicieli . Z tym tak jak w całym narodzie jest różnie. Swojego czasu pracowałem (4,5 roku)na Jarmarku Europa i tam robiąc usługi dla kupców nauczyłem się realiów kupieckich w różnej kompilacji narodowościowej . Znam i spotkałem się z wieloma przykładami że nasz naród nie bardzo dobrze sobie radzi w kontaktach między sobą. Powierzchownie to pięknie wygląda ale jak dobrze się przyjrzeć i posłuchać to sąsiad sąsiada by……….. Takie postępowanie wymaga uporządkowania i wyłonienia wśród wielu osobowości paru przedstawicieli. I tutaj jest „pies pogrzebany” że nie zawsze wychodzi taka demokracja na dobre. Przykładem może być bazarek na ul. Mołdawskiej. Nie trzeba zaglądać w papiery( zresztą w papierach zawsze wszystko ładnie wygląda) na zdjęciach i gołym okiem widać, że gospodarza na tym terenie to raczej dobrego nie ma . Pewnie jak zwykle ktoś będzie się tłumaczył że brak środków – to jest jak 1 przykazanie urzędniczej mowy. Czyżby nigdy nie było środków skoro widać ewidentnie, że planowanie tego miejsca jest widać spontaniczne i kto bliżej władzy to miał inną koncepcję . Widać to po różnorodności nawierzchni alejek dróżek i chodników okalających. Płoty też są poprzerywane w różnych dziwnych miejscach. Kupa gruzu za nim wygląda jakby szykowano tam jakąś poważną budowlę z fundamentami. Pawilony od nowoczesnych i schludnych po szałasy kryte dziurawą papą. Na tyłach jakieś kręgi studzienne z pokrywami zabezpieczonymi sznurkiem skąd wydobywa się jakiś fetorek. Nad tym wszystkim króluje jakaś wygięta rura –jakby ujęcie wody oligoceńskiej. Ogólny wygląd pozostawia wiele kontrowersyjnych pytań. Kupcy z tego bazarku płacą jakieś opłaty niewiele odbiegające od średniej w Warszawie i niestety chyba są traktowani trochę poniżej tej średniej . Widzę inne bazarki w innych dzielnicach i tam widać zbliżone warunki, ale trochę mniej kontrastów gdzie obok ekskluzywnej budki stoi szałas. Widać w innych dzielnicach zarządcy nie wyróżniają jednych kosztem innych. Jeżeli są tam jakieś niedociągnięcia to skutecznie są zamaskowane , nie tak jak przy Mołdawskiej rura wygięta z kranem na środku i dekiel od szamba na sznurku. Elektryka na zewnątrz od strony starego dużego pawilonu betonowego z zaspawanym piętrem też daje wiele do myślenia. Czy jest jeden zarządca ,czy wielu właścicieli i każdy działa jak na swoim?