Plac Pod Skrzydłami kiedyś był chlubą naszej dzielnicy. Sprawował on funkcje gastronomiczne i rozrywkowe (dancing-restauracja + kawiarnia- dyskoteka). Poza tymi funkcjami przy placu było sporo sklepów (rybny, dywany, komis, Społem oraz i Zurt) . Na tamte surowe czasy był pasażem handlowo-usługowym i kwitło tam życie. Teraz gdy nastąpiły zmiany (rzekomo na lepsze) i wolny rynek ukształtował ten plac na taki, jaki mamy i na jaki zasługujemy. Włodarze naszej wspaniałej dzielnicy dwoją się i troją, aby reanimować to, co wyrosło i pozostało z dawnej świetności. I tak: mamy sporo betonowych donic a w nich piękne cherlawe badyle, które mają robić potencjalnie za drzewa, jakie mogłyby tam wyrosnąć, gdyby nie działania światłych poprzedników. Nie ma, co narzekać -zawsze mogłoby być jeszcze gorzej. Jak zazielenią się kolejne donice dzięki Paniom opiekujących się MAL-em to jakoś damy radę. Jest też i parę sklepów i lokal gastronomiczny oraz apteka i fryzjer, pewnie nie wąsko opłacających swoją egzystencję na tym placu. Mając takie dochody, aż zdziwienie bierze, że tyle lat dzielnicy nie stać, aby wyremontować kawałek drogi dojazdowej na ten placyk. To, co jest to przypomina drogi w podwarszawskich miejscowościach ze 30 lat wcześniej- teraz to my możemy pozazdrościć. Oni mają San Francisco a my ściernisko. Czytaj również: Zobacz także: Żegnamy Anię Woźniak Zobacz także: Kiedy płatne parkowanie na Ochocie? Zobacz także: Kim był ten człowiek? Policja prosi o pomoc