Nie należę do zacnego grona kibiców naszego najlepszego Warszawskiego Klubu, gdyż niestety pracuję w okolicach przyszłych gwiazd sportu i byłych. Przebywałem w dwóch ośrodkach przygotowań olimpijskich -Cetniewo i Wałcz i w swojej karierze miałem możliwość obserwować kondycję i rozwój naszego sportu. W pewnych latach bycie kibicem oznaczało wieczne bijatyki lokalne i w nich nie bardzo miałem ochoty uczestniczyć. Teraz od kilku ładnych lat widzę, że poziom kibiców w naszym mieście podniósł się do wysokich granic moralnych i przyzwoitości. Widzę często przy świętach narodowych zaangażowanie patriotyczne tej grupy ludzi, 1 sierpnia na wszystkich mogiłach i miejscach pamięci (nawet tych prawie zapomnianych) palące się znicze z logiem Legii, widzę szeroką pomoc przy organizacji szkółek piłkarskich dla dzieci, częste zbiórki charytatywne, zamalowywanie artystyczne i kolorowe altan transformatorów osiedlowych i paskudnych garaży. To jest mała cząstka chlubnej działalności i należy się tym ludziom szacunek, tylko wśród wielkiej liczby przyzwoitych trafi się jakaś prymitywna osoba i pozostawi za sobą taki przykry dla oka bohomaz jak na zdjęciu. Przykre to jest jak jedna osoba czy dwie mogą zniweczyć wysiłek setek przyzwoitych ludzi i pozostawić po sobie trwały ślad wandalizmu.