Nie jestem kierowcą, ale czasami zdarza mi się, że ktoś przyjedzie do mnie samochodem i docierają do mnie wieści o problemie z zaparkowaniem gdzieś w najbliższej okolicy swojego pojazdu. Dzisiaj jadąc przez Dickensa uderzył we mnie taki jak na zdjęciu obraz. Często ze względu na zamieszkiwanie w tej okolicy widzę rządek samochodów z napisami Taxi, ale to w większości 4 lub najwięcej 5 sztuk. Pojemność tego postoju jak dobrze staną wszyscy to około osiem samochodów. Zastanawiam się czy w tym miejscu jest potrzebny tak pojemny postój. Rozumiem za czasów mojej młodości jak była niedaleko restauracja z dancingiem i dyskoteka dla młodzieży, nie było Ubera i telefonów komórkowych panowie z Taxi byli pomocni nie tylko w sprawach transportu i komunikacji. Można było za drobną opłatą podjechać na tak zwaną metę gdzie nas nie okradną (kierowca gwarantował swoistą przyzwoitość danego obiektu) wymienił bony oraz dolary na złote, skontaktował z zaufanym jubilerem czy agencją. Wtedy taki duży postój miał racje bytu, dzisiaj, gdy przez komórkę zamawia się podjazd pod dom i nie jest to miejsce gdzie przewijają się turyści tyle miejsc blokować i wyżywać się (blokadami) na tych, co to już nigdzie w okolicy nie znaleźli przyzwoitszego miejsca to lekka przesada. Nie ma tutaj w najbliższej okolicy dworca lotniczego czy kolejowego, gdzie przewija się najwięcej klientów i tam taka potrzeba istnieje, ale na Dickensa raczej nie jest teraz to miejsce na parogodzinne wyczekiwanie na klienta (przecież nie o to chodzi, aby czekać) chyba, że chodzi o to, aby tylko ze znaczkami mogli parkować (nie oczekiwać) jak kolejne taxi za nieborakiem z blokadami na kołach. Wiem, że to niewiele zmieni, zaledwie dwa czy 3 miejsca, ale w czasach gdzie kawałek miejsca jest zbawieniem to też jakieś drobne zwycięstwo skoro władze Warszawy są głuche na swoje własne obietnice -parkingów piętrowych lub podziemnych (przed wyborami budowali -gdy zostali wybrani to w …mają swój elektorat).A tymczasem drogi kierowco płacz i płać.