Grzegorz Wysocki: Jak sobie żyje emeryt Jerzy Sawicki? [middle1] Jerzy Sawicki: Odpoczywam pracując fizycznie:) GW: Poszedł Pan do pracy będąc emerytem? JS. To nie tak. Moje przejście na emeryturę pozwoliło mnie i mojej rodzinie zmienić miejsce zamieszkania. Z Warszawy przenieśliśmy się na małą, mazurską wieś. Wykończenie i adaptacja nowego domu kosztuje wiele wysiłku i wymaga dużego zaangażowania oraz pracy fizycznej, o której wspomniałem. Do tego jeszcze działka wokół domu, na której dopiero coś będzie rosło. GW: Przez ostatnich 20 lat był Pan Dyrektorem dwóch OSiR-ów. Przez 10 lat na Ochocie i następne 10 lat we Włochach. Co może Pan powiedzieć o tej pracy? JS : Tak. To prawda. Pamiętam jak siedzący teraz przede mną, wówczas - burmistrz Grzegorz Wysocki zatrudnił mnie, chłopaka z Iławy na stanowisko dyrektora OSiRu w budowie :). Obydwa OSiR-y tworzyłem od podstaw. Na Ochocie nadzorowałem budowę ośrodka i od 2000 roku zostałem jego dyrektorem. We Włochach natomiast musiałem OSiR zagospodarować kadrowo i organizacyjnie. GW: Który okres pracy wspomina Pan lepiej: ochocki, czy ten włochowski? JS: Nie da się tego porównać. W OSiR Ochota, po pierwszych miesiącach euforii, zachwytu i dumy, po pana odejściu, nastąpiły polityczne rozgrywki lokalnych samorządowców, które w konsekwencji doprowadzały do destabilizacji pracy ośrodka. GW: Na czym to polegało? JS: Zbyt duże ambicje lokalnych polityków, poparte osobistymi pobudkami, powodowały częste zmiany kadrowe w ośrodku i zatrudnianie osób, które nie posiadały odpowiednich kwalifikacji do pełnienia określonych funkcji. Nie będę podawał nazwisk, proszę mnie o to nie pytać. Wszyscy, którzy orientują się w rozgrywkach lokalnych działaczy, wiedzą o kogo chodzi i o kim mówię. Dość wspomnieć, że wszyscy członkowie ówczesnego zarządu dzielnicy stanęli pod pręgierzem zarzutów prokuratorskich. GW: Jak Pan sobie z tym radził? JS: To było męczące: ciągłe podszepty i „prośby” o zatrudnienie znajomego, lub zmiany w organizacji pracy ośrodka. Do tego trzeba dodać, że wygórowane ambicje lokalnych włodarzy powodowały częste zmiany na stanowisku dyrektora. Przez pierwszych 10 lat funkcjonowania OSiR Ochota aż pięciokrotnie. Jedyną przesłanką tych zmian były wygórowane ambicje niektórych lokalnych działaczy. To nie były dobre lata dla prawidłowego funkcjonowania ośrodka. GW: Czy z tego powodu przeniósł się pan na Włochy? JS: Stanąłem do konkursu, wygrałem go i zacząłem pracę od podstaw w nowym ośrodku, przy ul. Gładkiej 18. Od samego początku istnienia ośrodka (2010 r.), spotykałem się z dużą przychylnością, życzliwością i zrozumieniem zarządu dzielnicy oraz lokalnych samorządowców. Ich pomoc czułem na każdym kroku. Nikt nie narzucał mi, w jaki sposób mam organizować pracę ośrodka i jakich fachowców zatrudniać. Była to diametralnie inna sytuacja. Dodam, że duża grupa pracowników ośrodka na Ochocie, przeszła za mną do pracy we Włochach. Ich doświadczenie zawodowe było dużym ułatwieniem w organizacji pracy. Tak, głównym powodem mojej zawodowej „przeprowadzki” na Włochy, była zła atmosfera w ochockim samorządzie. GW: Czy można powiedzieć, że 10 lat pracy we Włochach było spokojne i bez politycznych zaczepek? JS: Czasami lokalni działacze próbowali na siłę szukać jakichś nieprawidłowości. Jednak ani komisje rewizyjne rady dzielnicy, ani częste kontrole i miejskie audyty, nie wykazały niczego, co mogłoby ujemnie rzutować na pracę ośrodka. Ale atmosfera pracy była nieporównywalnie lepsza, niż na Ochocie. GW: To dlaczego poszedł pan na emeryturę, skoro było tak dobrze? JS: Przepracowałem w swoim życiu 46 lat. Przeszedłem wszystkie szczeble awansu zawodowego. Zaczynałem jako pracownik fizyczny. Następnie przez wiele lat piastowałem różne stanowiska w administracji rządowej i samorządowej na Warmii i Mazurach. Do Warszawy trafiłem z samorządu Iławskiego w 1999 roku. Do końca lipca br. pracowałem w dwóch warszawskich ośrodkach sportu. Moje korzenie są na Warmii i Mazurach, skąd pochodzę ja i moja rodzina. Mój syn skończył 10 lat. Chciałbym teraz poświęcić więcej czasu rodzinie. Stąd też decyzja o powrocie na Mazury. Mieszkanie w warszawskim blokowisku zamieniliśmy na mały domek na Mazurach. Jak już wspomniałem – nie prowadzę życia emeryta, który spędza czas przed telewizorem , ponieważ mamy mnóstwo pracy przy urządzeniu naszego nowego „królestwa”. GW: Przez 20 lat pracy w warszawskich ośrodkach sportu, poznał pan ich funkcjonowanie od przysłowiowej podszewki. Czy za jakiś czas Czytelnicy „Informatora . . .” mogą liczyć na pański komentarz dotyczący funkcjonowania tych ośrodków w Warszawie? JS: Chętnie, zawsze znajdę czas na rozmowę o sprawach, którymi żyłem przez ostanie 20 lat. Są mi nadal bliskie, bo doświadczeń zawodowych nie da się wymazać z pamięci. Dodam tylko, że na swojej zawodowej drodze częściej spotykałem ludzi życzliwych, chociaż tych mniej życzliwych, czy nawet wrogich też trochę było. GW: Czy miałby Pan coś do przekazania nowej Pani Dyrektor OSiR Włochy, która zastąpiła Pana na tym stanowisku? JS: Zostawiam za sobą kilka rozwiązań, pomagających wielu stowarzyszeniom sportowym, klubom czy organizacjom pozarządowym. Z niemal wszystkimi, z którymi miałem przyjemność współpracować, mieliśmy partnerskie stosunki i wspólnie rozwiązywaliśmy wiele spraw. Ich wdzięczność zawsze mnie motywowała do jeszcze lepszych, wzajemnych relacji. Mam ogromną nadzieję, że to wszystko nie zostanie zaprzepaszczone. Dziękuję za rozmowę. Czytaj również: Zobacz także: Ruch wahadłowy na Instalatorów Zobacz także: Przewodnicząca Sylwia Mróz blokuje sesję we własnej sprawie Zobacz także: Poszukiwany właściciel przyczepy