Przy bazarku na Mołdawskiej latami stał sobie przylepiony do boku bazarku kebab. Obok niego był sobie chodnik w lepszym czy gorszym stanie to już teraz nieważne -grunt, że wygładem nie odbiegał od wygładu obok stojącego pawilonu z jego dość ciekawymi zakamarkami. Swojego czasu pawilon handlowy tętnił życiem i był w okolicy nawet przeze mnie odwiedzany z racji sklepu narzędziowego, stolarskiego i 1001 drobiazgów. Kapitalizm w naszym wykonaniu spowodował, że pozbyliśmy się różnorodności i wybraliśmy komercję oraz wyroby jednorazowe lub o krótkim terminie przydatności. to, że tak zrobiliśmy to jeszcze nic -gorzej, że nasze Polskie interesy wykończyliśmy dając preferencje bogatszym i naiwnie myśląc, że bogaty rozkręci nasza gospodarkę. Niestety okazało się, że masowo zaczęły plajtować rodzinne sklepy i co i raz wyższe czynsze dobiły nasz handel. W tej sytuacji pogoni za żywą gotówką spółdzielnia wolała zainwestować w apartament owiec i skończyła się swoboda na tym terenie. Deweloper raczej do wolontariuszy nie należy i skrzętnie zagospodarował grunt, jaki mu spółdzielnia odstąpiła i pobudował tak, że obrys starego chodnika już nie zgadza się z potrzebami bazarku i jego przyległościami. Owszem właściciel kebabu podczas budowy rozbudował swój interes o ogródek, który zagradzał plac budowy doszczętnie. Skoro deweloper rozebrał stary chodnik i wygrodził swój teren to i tym ruchem skazał mieszkańców brnąć po błocie, aby przejść obok bazarku. Teraz po zakończeniu budowy nagle powstał problem z przejściem obok bazarku. Najprościej było jednego nieboraka zmusić, aby opuścił teren i po kłopocie. Niby słuszne, ale przez taki ruch jeszcze bardziej dajemy do zrozumienia obserwatorom z, zewnątrz, że taki bazarek chyli się ku upadkowi i nie ma tam, po co zaglądać -skoro, co raz mniej ma do zaoferowania. Nie wszystkich stać na wielkie galerie handlowe z markowymi (niekoniecznie z wysokiej, jakości towarami) i stołowanie się typu -przepiórki w cieście czy łabędzie po królewsku (albo słynne ośmiorniczki). Do Chińczyka część ludzi może mieć opory iść, aby tam spożywać kota, psa czy gołębia(nieważne, co aby zwierze) z grzybami mun. No cóż nie zawsze proste sposoby rozwiązywania problemów są tak uniwersalne, że wszystkim pasują. Niewidzialna ręka rynku raczej w naszym przypadku nie zdaje egzaminu.