Już kiedyś –parę lat temu wyrażałem żal po starej Włodarzewskiej, przy której niedaleko (ul. Instalatorów od 1961 do 1967) wychowywałem się. Często jako młody brzdąc przychodziłem tam wraz z kolegami na jabłka i inne owoce do tutejszych gospodarzy. Teraz gdy Włodarzewska stała się łakomym kąskiem dla deweloperów i bogatych (lub w kredytach) ludzi, sentymenty niemiłosiernie przegrywają. Przegrywają też i Ci ludzie, którzy tak prą aby tylko tam zamieszkać , gdyż powolutku teren ten tak się robi zagęszczony , że nawet biedne psy nie mają gdzie załatwić swoje fizjologiczne potrzeby. Robi się w tej okolicy normalny prawie miejski zgiełk. Z racji niedawnej przebudowy ruch tam jest tak uspokojony , że można powiedzieć że nawet leniwy (szczególnie w porannych i popołudniowych korkach). Mimo tego i tak dalej zagęszcza się tam zabudowę i ciekawy jestem jak to idzie w parze z komfortem zamieszkiwania w takim pogrodzonym Pekinie. Czy wszyscy tam są bardzo zadowoleni i nie czują się lekko oszukani myśląc , że zawsze tam będzie jak w cichej i spokojnej okolicy? Czy już nie wystarczy tam pięknych paro piętrowych plomb? Czytaj również: Zobacz także: Park Szczęśliwicki - śmiertelny wypadek na stoku Zobacz także: Bezpłatna sterylizacja psów i kotów Zobacz także: Tramwaj 9 wyraźnie przyśpieszy Zobacz także: Pole Mokotowskie - dobre miejsce na zimowy spacer[ZDJĘCIA]