Obietnice, obietnicami a tutaj mijają kolejne miesiące i Zarząd Dzielnicy jest bezradny, co do poczynań PKP. Co z tego, że przy TV co bardziej krewcy działacze prężyli się do kamer ze swoimi błyskotliwymi pomysłami i piękną polszczyzną budowali świetlaną narrację- jak kurz opadł i poginęli w czeluściach klimatyzowanych gabinetów. Teraz na placu zostali zwykli ludzie i ich codzienne problemy. Niektórzy nieposiadający wypasionych czterokołowców poruszają się na swoich nierzadko wątłych kończynach. Są zmuszani do sporego wysiłku jak mają jeszcze odrobinę takich możliwości, reszta musi zrezygnować z dalekich eskapad do sąsiedniej dzielnicy i parku. Za tego biednego i rzekomo słusznie minionego systemu nie po to takie cudo wybudowali, żeby teraz w czasach wszech panującego dobrobytu utrudniać innym życie. Właściciel terenu nie dość, że nie wywiązuje się z umowy w sprawie kładki, to widać, że tkwi w poprzednim systemie i pracując tak jak kiedyś -(Widoczne ślady jak na zdjęciach). Chciałbym tak pracować, gdyż jakbym ja zostawił taki chlew po sobie to mój pracodawca dałby mi standardowe rozwiązanie -du.a,noga i brama. Rozumiem trudne inwestycje -jak sygnalizatory i jakiś dojazd do miejsca tej inwestycji, ale zostawianie śmieci, chemii budowlanej, rękawic to chyba nie przystoi? Kulturalnym rowerzystom również nie przystoi porzucać roweru publicznego na nasyp kolejowy. Panowie z PKP rozumiem macie swoje własne priorytety i jakaś kładka Wam nie jest potrzebna, ale na razie rozbierzcie tą (wcześniej) przed jej samoczynnym zawaleniem się. Mnie możecie nie wierzyć, ale rzeczoznawcy chyba mieli podstawy, aby ją zamknąć?