Od decyzji odwołał się Prezydent m. st. Warszawy zarzucając Mazowieckiemu Wojewódzkiemu Konserwatorowi Zabytków m. in. naruszenie art. 7, 77 i 80 kodeksu postępowania administracyjnego. Skarżący m. in. podniósł, że wyznaczone na załączniku graficznym granice wpisu nie biegną zgodnie z przebiegiem granic działek ewidencyjnych, czyli niechlujstwo, które uniemożliwi jednoznaczną interpretację zakresu wpisu do rejestru w przyszłych postępowaniach administracyjnych. Ponadto, w ocenie skarżącego, „granice wpisu nie dotyczą tylko samego placu, ale także jego otaczającej zabudowy i sąsiadujących ulic, przy czym zakres ten został wyznaczony w oparciu i niewystarczające przesłanki merytoryczne. Trudno bowiem uzasadnić, dlaczego spójne zespoły historycznej zabudowy, np. wzdłuż ul. Słupeckiej, zaliczone zostały do dwóch obszarów, z których jeden ma podlegać ochronie konserwatorskiej, a drugi nie”. Zdaniem Prezydent decyzja obarczona jest wadą nieważności, bowiem granice wpisu do rejestru zabytków placu Narutowicza pokrywają się częściowo z granicami wpisanej do rejestru zabytków kolonii Lubeckiego. To kompromituje Konserwatora. [middle1] Prezydent m. st. Warszawy argumentował również, że „arbitralne i bez wystarczającego uzasadnienia zostały włączone do obszaru chronionego decyzją budynki o różnej wartości historycznej i artystycznej, często będące częścią większych zespołów, które ww. decyzja „przecina” i rozdziela. Dotyczy to w szczególności kolonii Lubeckiego oraz zespołu przedwojennej zabudowy po zachodniej stronie placu Narutowicza, która swoim zasięgiem dochodzi do ul. Białobrzeskiej, a miejscami do ul. Szczęśliwickiej. Zdaniem Prezydenta wpis do rejestru zabytków powinien dotyczyć całego obszaru historycznego zabudowy położonej po zachodniej stronie placu i ul. Grójeckiej – jako spójnej i powstałej w latach międzywojennych wraz z całą osnową urbanistyczną, bez koncentrowania się wyłącznie na układzie urbanistycznym placu”. Uzasadnienie przyjętych przez Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków granic terenu wpisanego do rejestru zabytków jako układ urbanistyczny placu Gabriela Narutowicza wzbudziło też wątpliwości organu odwoławczego tj. Ministra Kultury. Wątpliwości dotyczyły ustalenia granic ochrony konserwatorskiej placu Narutowicza wzdłuż ulicy Kaliskiej, w szczególności wzdłuż pierzei kamienic nr 8/10 i nr 12 i objęcie ochroną prawną całego kwartału zabudowy, gdyż powyższy zakres ochrony jest niespójny z przedmiotem ochrony, jakim jest plac czy układ urbanistyczny placu. Zdaniem Ministra działania ochronne podejmowane na skutek decyzji na nieruchomościach usytuowanych po zachodniej stronie placu, nieprzylegających bezpośrednio do ulicy Grójeckiej (np. dz. nr ew 133, 134, 159, 160 obręb 20204), nie mają znaczenia dla ochrony placu i dla zachowania jego walorów ekspozycyjnych i urbanistycznych. Z tych samych powodów wątpliwości budzi rozszerzenie granic ochrony na ulicę M. Mochnackiego (dz. 66/3 i nr 11 obręb 20205), działkę nr 66/2 i nr 67 obręb 20205. Reasumując, należy stwierdzić, że sposób wyznaczenia terenu objętego ochroną nosi cechy dowolności i nie wynika z celu, jakim jest ochrona układu urbanistycznego placu Narutowicza. Trzeba zauważyć, że na podstawie decyzji organu konserwatorskiego w przedmiocie wpisu do rejestru zabytków dochodzi do objęcia konkretnego obiektu czy obszaru prawną formą ochrony, co przekłada się na prawa i obowiązki dysponenta takiego obiektu (obszaru). Nie można zatem, w sposób nieuzasadniony i niepodyktowany intencją trwałego zachowania i ochrony zabytku, nadmiernie rozszerzać zakresu ochrony, przyczyniając się do ograniczenia uprawnień właścicielskich. Decyzja o wpisie do rejestru powinna być rozważna i przemyślana, co do potrzeb ochrony i ich skutków, w szczególności decyzja nie powinna obejmować ochroną tego co ochroną objęto na podstawie innych decyzji. To świadczy o niechlujstwie administracji konserwatorskiej albo o braku wiedzy co do prawa administracyjnego. Decyzja określiła teren ochrony, lecz w istocie nie określiła elementów i wartości będących przedmiotem ochrony, pozostawiając tę kwestię omnipotencji organu w przyszłych postępowaniach administracyjnych. Teraz Pani Wojewódzka Konserwator będzie musiała usiąść w oknie swojego mieszkania przy placu Narutowicza, popatrzeć na plac i pomyśleć jak wydać prawidłową decyzję albo wyłączyć się ze sprawy jako strona potencjalnie zainteresowana. Bogdan Żmijewski