Wiatę przystanku autobusowego nr. 172 i 136 w kierunku Mokotowa upodobały sobie osoby bezdomne i z alkoholizowane. Ludzie oczekujący na autobus, po za przykrym dla oka widokiem oraz fetorem nie mytych ciał, moczu i tzw. „pawi , nagabywani są o pieniądze i papierosy, a odmowa kwitowana jest wulgaryzmami i niewybrednymi gestami. Straż Miejska zdaje się tego nie zauważać, a skargi mieszkańców kwitowane są brakiem możliwości kadrowych, aby ten proceder ukrócić. Bezsilny jest też ochocki samorząd bo liczne interwencje, w tym i naszej gazety, nie przyniosły do dziś pożądanego skutku. To jest karygodne, oburzają się mieszkańcy Ochoty i winą za ten stan rzeczy obarczają burmistrza dzielnicy. Również Sanepid, tak restrykcyjny dla handlujących w bezpośrednim sąsiedztwie kupców , nie zauważa zagrożenia dla zdrowia w cuchnącym w pobliżu straganów z żywnością, przybytku. Najwyższy już czas by włodarze dzielnicy przestały ograniczać się do jałowej korespondencji, a kategorycznie, na piśmie ( ! ), zarówno od komendanta Straży Miejskiej jak i Policji, zażądały codziennych patroli tak długo, aż menele z przystanku wyniosą się na stałe.Inaczej alternatywą będzie rozebranie wiaty przystankowej co będzie kompromitacją dla służb powołanych do pilnowania porządku oraz bezpieczeństwa obywateli. Picie w miejscach publicznych – w naszej dzielnicy zjawisko nagminne - jest przestępstwem i jako takie, nie ma prawa bytu. Jeśli tego nie wyeliminujemy, to w perspektywie 10, 20, 30 lat Ochotę obsiądą bezdomni i menele. Już dziś– jak wynika z wielu relacji, uwag i skarg jej mieszkańców – postrzegana jest ona, przede wszystkim ta stara , przedwojenna,jako brudna, zaniedbana i mało atrakcyjna dzielnica. To na barki jej mieszkańców, po dekadach zaniedbań, spadł ciężar zmiany jej oblicza. Smutno mi i przykro, i w tym odczuciu nie jestem odosobniona, kiedy z zazdrością spoglądam na Śródmieście … na Mokotów. Na tętniącą życiem, gwarem licznych kawiarenek, , z siecią małych, różnorodnych sklepików … ulicę Francuską.To one wraz z rodzimą społecznością tworzą niepowtarzalny klimat. W niedzielne popołudnia ściągają tu warszawiacy spragnieni uroków przedwojennej Warszawy. Ochotę kocham od dziecka. Tym bardziej boli mnie widok szarej, zdominowanej przez banki i apteki, a opustoszałej pod wieczór, ulicy Grójeckiej. Swoisty koloryt wnoszą do niej liczne lumpeksy. A to już zjawisko warte nie jednej pracy magisterskiej.