Nareszcie pozbyliśmy się blaszanych straszydeł z placyku „Pod Skrzydłami „ Od samego początku napiętnowałem awangardowy wystrój i aranżację tego obiektu . Z poziomu pieszego, to największą i dominującą budowlą na tym placyku ,były kosze na śmieci. Po niedługim czasie zaczęły rozłazić się na spawach, więc „ambitny „zarządca za pomocą kątowników i nitów wzmocnił te piękności . Gdy i to nie pomogło , (mając upust w sklepie z kątownikami) to dołożył jeszcze trochę większe kątowniki i przymocował je do płyt chodnikowych . Jednak nie było to dekoracyjne i najszczęśliwsze rozwiązanie i wreszcie postawiono nam standardowe kamienne kosze z dorobionymi czapami . Nie jest to szczyt marzeń estetyków ,ale śmiem twierdzić(nie znając się na estetyce) że jest to wiele lepsze rozwiązanie niż poprzednie blaszane wieże. Teraz do pełni szczęścia brakuje przy tak dużych ławach trochę więcej zieleni . Można wyjąć po kilka płytek wokół kamiennych ław (jak z Zieleniaka”) i dorobić parę metrów kwadratowych zieleni . Może to się nie spodobać właścicielom sklepów i baru . Niestety jak był betonowy plac to i tak wielu klientów nie było w barze obok . Nie mnie oceniać dlaczego ,ale już kiedyś pisałem , że okoliczni mieszkańcy raczej za herbatę ,czy kawę nie zapłacą 8 czy 9 zł. To nie rządowe osiedle.