W 2014 roku pisałem o braku możliwości bezpiecznego przejścia przez tory dzielące Ochotę i Włochy. Chodziło wtedy o ulicę Maszynową i Instalatorów. Od wielu lat ludzie sami wydeptali przejście przez tory w bardzo niebezpiecznym miejscu (to przejście zawsze istniało – pamiętam z lat 61-67 kiedy tam mieszkałem). Dawniej jeździły tam pociągi które były słyszalne już z wyprzedzeniem nawet do kilometra, ale teraz nowoczesne składy mkną szybko i cichutko, stwarzając niebezpieczeństwo. W latach kiedy mieszkałem, niedaleko był wiadukt kolejki do Grodziska i mały wiadukt dla pieszych podążających do licznych zakładów pracy znajdujących się przy ulicy Instalatorów. Wiadukt był na wysokości magazynów Kombinatu Instalacji Sanitarnych. Niestety nowoczesność i kapitalizm spowodował zanik dużych zakładów pracy, okolica została wyludniona i zapomniana. Na tym terenie stworzył się swoisty klimat nostalgii za dawnym systemem, ale to już temat na przyszły artykuł. Powróćmy do kładek – Maszynowa i Drygały z Instalatorów. Nikomu do głowy nie przyszło żeby tam coś postawić. Parę osób skaczących po torach to tylko błąd statystyczny. Jak jedna czy dwie osoby rocznie zginą to kto to zauważy? Przenieśmy się na kładkę istniejącą między Sąchocką a Parkiem Marka Kotańskiego. Zanim tam dojdziemy, to musimy obejść boisko i między działkami dobrnąć do starej pordzewiałej kładki z drewnianymi schodami, której metalowe części pozostawiają wiele do życzenia. Pomalowanie byle jaką farbą starej rdzy mści się i tylko z daleka sprawia wrażenie bezpieczeństwa. W jakiś dziwny sposób powyginały się wzmocnienia” trepów” schodów? Niepełnosprawni nie mają po co się fatygować – dla nich nie ma pochylni. Najlepszy stan jest na wysokości ulicy Mołdawskiej i 1 Sierpnia i tam po wielu latach batalii udało się jako tako przebudować kładkę tak, że jest w dobrym stanie i co silniejsi niepełnosprawni i matki z wózkami za pomocą siły woli i mięśni dadzą radę po stromej pochylni przebrnąć na drugą upragnioną i zwieńczoną wysiłkiem stronę. Nie byłbym sobą żebym nie znalazł i tam jakiejś niedoróbki lub mankamentu. Zaraz obok przed kładką od strony Mołdawskiej znalazłem zapadlisko asfaltu jakby jakiś kret w asfalcie rył. Jednak z moich mizernych obserwacji i znajomości fizyki jest to podmyte podłoże od źle wykonanego odwodnienia. Tak więc znowu można przytoczyć smutne i populistyczne powiedzenie –„szklanka do połowy pełna – czy pusta?” Na odcinku od Al. Jerozolimskich do Żwirki Wigury integracja Ochoty z Włochami nie jest na najwyższym poziomie .