Tańczące słupki, czemu nie? Zarząd Dróg Miejskich ogłosił właśnie przetarg na demontaż 300 istniejących słupków, zlokalizowanych na ścieżkach rowerowych i montaż w tym miejscu 300 nowych słupków, wykonanych z mas elastycznych. Nowe słupki – zgodnie ze specyfikacją zamówienia muszą posiadać elastyczność i tzw. „pamięć kształtu”. To cechy, które są wymagane, aby w pełni wygiąć słupek. Elastyczność słupka oraz pamięć kształtu – według zamawiającego (ZDM) powinna umożliwić 60 pełnych wygięć (90 stopni) w tym samym kierunku i powrócić do początkowego kształtu. Ponadto słupki muszą wytrzymać siłę uderzenia pojazdu o masie 1500 kg jadącego z prędkością do 80 km/h i powrócić do poprzedniego kształtu. Słupki muszą także spełniać międzynarodowe standardy bezpieczeństwa, m.in. oceny obrażeń głowy. ZDM planuje dokonać wymiany wspomnianych słupków do 30 października br. Przyznam, że pomysł na montaż zaplanowanych słupków budzi we mnie kilka wątpliwości i pytań. Zastanawiam się, kogo i przed czym te słupki mają chronić? Jeżeli pojazd na skutek jakiegoś zdarzenia wjedzie z impetem w słupek, to rowerzysta lub pieszy w tym miejscu nie ma najmniejszych szans. Zostanie uderzony przez auto, którego słupek „przepuści z ukłonem”. Czy szanse rowerzysty w nagłym, nieprzewidzianym zetknięciu ze zginającym się słupkiem są większe na uniknięcie obrażeń, niż ze słupkiem tradycyjnym? Wątpię. Największy jednak mój sprzeciw budzi fakt ciągłego słupkowania warszawskich ulic, skwerów, ścieżek rowerowych przy ciągłej wymianie kilkuletnich słupków na nowe. To zakrawa na niezły skandal, z mało racjonalną gospodarką finansową publicznych pieniędzy w tle. Taniec ze słupkami w Warszawie trwa.