Reklama

Ukraińcy dają radę i my też - reportaż z Ukrainy

03/07/2022 03:05

Nasza dzielnica rozpoczęła akcję pomocy Ukrainie jeszcze przed wybuchem wojny. Od wielu lat współpracujemy w Iwano - Frankivskiem. Miasto założone przez Andrzeja Potockiego w 1672 roku na cześć swojego syna Stanisława przez trzysta lat nazywało się Stanisławów. Dopiero w roku 1962 Sowieci przemianowali je na Iwano - Frankivsk na cześć ukraińskiego pisarza Iwana Franki. Od 16 lat nasza współpraca opierała się na wymianach młodzieży oraz prezentacjach kultury obu ośrodków. 24 lutego stał się Rubikonem naszej współpracy.

Ochota solidarna z Ukrainą
Pierwsze spotkanie poświęcone sytuacji u naszych przyjaciół odbyło się zdalnie jeszcze przed wybuchem wojny.
- Nie wyobrażam sobie, żeby po tylu latach przyjaźni i współpracy Iwano-Frankivsk został bez wsparcia ze strony Ochoty. - Powiedziała podczas rozmowy pani burmistrz Dorota Stegienka.
To właśnie wtedy omówiliśmy działania na wypadek agresji rosyjskiej. I od tej chwili zaczęliśmy przygotowania. Dzięki temu, jako pierwsi w Warszawie otworzyliśmy w pierwszych godzinach wojny ośrodek schronienia dla uchodźców oraz zbiórkę publiczną na rzecz pomocy Ukrainie. Dzięki temu mogliśmy w pierwszych dwóch miesiącach pomóc kilku tysiącom ludzi w zakresie ich podstawowych potrzeb takich jak możliwość przespania się, umycia czy najedzenia się do syta. Od samego początku zaczęliśmy razem z innymi miastami współpracującymi z Iwano - Frankivskiem wysyłać dary. Tylko z Ochoty do tej pory wyjechała na Ukrainę pomoc przekraczająca 30 ton.
- W imieniu mieszkańców Iwano-Frankovska i wszystkich, którzy przybyli w obronie naszego państwa dziękujemy za wsparcie i pomoc. Nie możemy znaleźć słów wdzięczności za pomoc, którą wasza dzielnica już dla nas przygotowała - napisał Mer Rusłan Marcinkiw.
Dla nas stało się jasne, że obok wszechstronnej pomocy powinniśmy zaznaczyć swoją solidarność obecnością na miejscu.

Kierunek Iwano!
Jest czwarta rano. Wyjeżdżamy samochodem Renault combi w kierunku Hrebenne. Razem ze mną jedzie Patrycja i Sławek. Patrycja jest dziennikarką i wydawcą Radia Plus a Sławek, jej mąż, jest fotoreporterem. Mają duże doświadczenie. To ich dziesiąty wyjazd. Wożą od początku materiały taktyczne. Hełmy, apteczki, czołówki i opaski zaciskowe.

- Nie dysponujemy logistyką taką jak Ochota czy inne duże organizacje. Dlatego od początku wozimy rzeczy o małych gabarytach, ale cenne i potrzebne na wojnie. - Wyjaśnia Sławek.
Założyli fundację Aurea Polonia i za pośrednictwem profilu Apteczka dla Ukrainy udało im się zebrać i wywieść do Lwowa pomoc znacznej wartości.
- Nasze apteczki są na wyposażeniu schronów we Lwowie, a stazy ratują życie żołnierzom z ciężkimi ranami postrzałowymi. Kupujemy dobry i sprawdzony towar. Korzystamy z pomocy wielu ludzi, którzy znają się na tym. Nieoceniona jest pomoc księdza Bogusława Jankowskiego, którego ośrodek rekolekcyjny w Konstancinie służy nam za magazyn i miejsce przeładunkowe. - Wyjaśnia Sławek
Podczas wyjazdów przeżyli kilka niebezpiecznych sytuacji.
- Syreny, alarm przeciwlotniczy i pobyt w schronach to coś, czego nie zapomnę do końca życia. Do dzisiaj jak dzieciaki z Ukrainy, które mieszkają u nas słyszą samolot to szukają piwnicy lub innego bezpiecznego miejsca. Nie dziwi mnie to. Takie chwile pozostają w pamięci i powodują odruchy bezwarunkowe. - Wspomina Patrycja.
Do Iwano - Frankovska jadą ze mną pierwszy raz i w porównaniu ze Lwowem nie spodziewają się jakiś większych niespodzianek.

Równolegle jedzie do Iwano kolejny TIR z Ochoty. Wieziemy w nim artykuły spożywcze, opatrunkowe i higieniczne. Mamy nadzieję, że odprawi się w takim czasie, że będziemy mogli uczestniczyć w rozładunku. Nasz samochód wypełniony jest specjalistycznym sprzętem taktycznym zakupionych ze środków prywatnych oraz pochodzących ze zbiórki prowadzonej na Ochocie przez Stowarzyszenie "Szansa". Szczególnie chciałbym podziękować przyjaciołom z Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej, którzy błyskawicznie zareagowali na pewną prośbę dowództwa obrony Iwano - Frankowska. Jeśli chodzi o pomoc w wysłaniu żywności nie sposób pominąć tutaj Fundację Dobrych Inicjatyw, która współpracuje z nami od samego początku i ma wielki wkład w to, co do tej pory udało nam się zgromadzić i wysłać.

Na zachodzie spokojnie, pracowicie a czasami bez sensu
Jadąc ukraińską drogą od granicy można odnieść wrażenie, że paliwo jakieś tanie. Nawet jest za darmo. Prawda jest taka, że paliwa w wolnej sprzedaży nie ma. Co nie oznacza, że Ukraińcy nie jeżdżą samochodami. Obowiązuje zasada znana kiedyś w Polsce, że nigdzie nie ma a wszyscy mają.

Na każdym skrzyżowaniu nawet z jakąś polną drogą można spotkać worki z piachem, betonowe zapory oraz spontanicznie zmontowane schronienie przed upałem lub deszczem. To są tysiące gniazd oporu przygotowane na wypadek przybycia Orków (tak Ukraińcy nazywają agresorów. Według Tolkiena Orkowie to nie tylko potwory. To też "martwi wojownicy").
Mnie osobiście bulwersuje kolejka TIRów po stronie Ukraińskiej. W powrotnej drodze do Hrewenne naliczyliśmy 986 sztuk. Kolejka przekracza 18 km. Jak powiedział nam polski pogranicznik w Korczowej jest jeszcze gorzej, bo kolejka jest dwa razy dłuższa.
Ukraina jest odcięta od morza. Porty na Morzu Czarnym są zaminowane, kolej sprawia trudności przeładunkowe z uwagi na inny rozstaw torów. Najlepszym, wydawałoby się, sposobem na wymianę handlową jest transport samochodowy. Wojnę można porównać do zawału serca. Wymiana towarów to taki krwiobieg a towary to dostawa świeżego tlenu. Hamowanie tego procesu to samobójstwo. Nie rozumiem, dlaczego w tej sytuacji nie można maksymalnie uprościć procedurę lub otworzyć granicę i niech jadą TIRy, nawet jeśli w którymś jest przemyt. Dziś to jest zjawisko nieistotne w porównaniu z potrzebami szybkiego obrotu gospodarczego. Rozmawiałem o tym z wieloma osobami nikt nie potrafił mi na ten temat odpowiedzieć.



Ból, który dotyka każdego Polaka znającego historię.

Flagi Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) wcale nie zniknęły zwłaszcza na Zachodniej Ukrainie. Czerwień i czerń to dla nas Polaków zwłaszcza tych ze wschodnich kresów znak równie złowieszczy jak swastyka czy sierp i młot.
- Ja wiem, ale to nie jest tak Grzegorz. Ta flaga jest symbolem walki o wolność Ukrainy. - Odpowiada na moje pytanie o banderowskie flagi przewodniczka Natalia.
- Mi i tym w Polsce, którzy znają historię kojarzy się z ludobójstwem na Wołyniu. -odpowiadam. Te flagi nas bolą i sprawiają, że nie chce się z wami gadać.
- Grzegorz masz rację, ale te flagi to symbol walki, a to kacapy przedstawiają wam i nam to, co nas może poróżnić. Wy też macie wydarzenia, z których nie jesteście dumni. My chcemy z wami budować przyszłość na tym, co łączy a to co dzieli potrzebuje czasu. - mówi Natalia

Czy to oznacza, że pora wracać, zabrać nasze apteczki i opatrunki? Nie mam dobrej odpowiedzi. Pozostaje tylko dla równowagi wspomnienie setek słów i gestów, które świadczą o tym, że dzisiaj my Polacy jesteśmy obiektem wielkiej sympatii i punktem odniesienia. Czy jest to trwały element? Czas pokaże. Czy w dalszej perspektywie tożsamością naszych braci stanie się Żeleński, czy pozostaną w erze Stepana Bandery. Czy coś zależy od nas? Tak! Musimy się zachowywać jak trzeba.
Bardziej przekonuje mnie Sławek
- Wołyń jest wydarzeniem strasznym. Trudno nam zapomnieć o tej zbrodni. Jednak jest to raczej epizod. Z kacapami mamy permanentny Wołyń od jakiś 400 lat. Musimy wybierać. Dziś nie mam wątpliwości, że powinniśmy ich popierać. Bo to nasza wojna. Na rozrachunki poczekajmy jak pokonamy Orków. Doświadczenia ostatnich miesięcy mam nadzieję pomogą w trwałym pokoju między naszymi narodami.

Iwano w milczeniu ponosi ofiary
Iwano - Frankivsk to miasto, które zamieszkuje około 240 tysięcy ludzi. Jego lotnisko po wybuchu wojny stało się jednym z ważniejszych w kraju. Dlatego zostało zbombardowane już pierwszego dnia wojny. Dzisiaj raczej nie jest niepokojone przez ruskie naloty i rakiety. Od 23.00 do 5.00 rano obowiązuje godzina policyjna i całkowite zaciemnienie. Zabronione jest nawet palenie lampki nocnej w mieszkaniu.
Do tej pory z samego miasta zostało wysłanych około 7000 żołnierzy. Są to ludzie, którzy do tej pory uczestniczyli w wojnie, która toczy się od 2014 roku na wchodzie kraju. Nie licząc specjalistycznych rodzaju wojsk Iwano utworzyło pięć batalionów. Jak wynika z moich informacji 800 żołnierzy to kobiety. Szkoli się dodatkowych 5000 ludzi.
Czekamy przed dowództwem obrony miasta na Mera Rusłana Marcinkiwa. Ma duże opóźnienie. Jest na pogrzebie poległego żołnierza.
- Obiecałem sobie, że będę na pogrzebie każdego poległego. Jest ich coraz więcej. Ostatnio był dzień, kiedy były dwa. - Opowiada Rusłan po przyjeździe do gmachu dowództwa.
Jak mi powiedziano takich pogrzebów odbyło się już ponad 60. i liczba dynamicznie wzrasta.

Czy będzie ruski miesiąc?
Znam Rusłana już ponad osiem lat. To twardy facet. Jeszcze przed wojną, kiedy spotykaliśmy się przy różnych okazjach robił wrażenie niezwykle spokojnego i opanowanego człowieka. Dzisiaj te jego cechy są bezcenne. Jednak jak nas zobaczył to twardziel zamienił się w otwartego gościa, który dużo opowiada i co drugie słowo dziękuje.
- Grzegorz witaj! Niech żyje Polska. Sława Ukrainie. Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo jesteśmy wam wdzięczni.
Padamy sobie w ramiona i nawet obecni na spotkaniu notable, są zaskoczeni. Co chwila pokazuje mi zdjęcia z frontu. Są przerażające. Jednak jest z nich na swój sposób dumny, zwłaszcza z tych gdzie widać ogrom strat, jakie zadają kacapom. Jego zastępca zgłosił się na ochotnika. Walczy w jednym z batalionów z Iwano. Wszyscy się o niego boją.
Wczoraj zginął jeden z dowódców batalionu z ich miasta. Walczył od samego początku, czyli od roku 2014. Wszyscy w Iwano-Frankowsku go znali i cenili.
- Pochowamy go godnie i z wszelkimi honorami. To będzie w przyszłości jeden z bohaterów nasze wojny. Bardzo dobrze go znałem. Co zrobić? Wojna zabiera nam przyjaciół, braci i siostry. - mówi Rusłan
Ustalamy, że w sierpniu przyjadą do nas dzieci tych, co polegli. Zapewnimy im najlepsze warunki, jakie możemy. Przyjadą z opiekunami. Bardzo często będą to babcie lub dziadkowie, ponieważ reszta zginęła lub walczy na froncie. Nie mam wątpliwości, że każdy żołnierz walczący na Ukrainie jest tak naprawdę obrońcom Polski i opieka nad jego rodziną jest naszym obowiązkiem.
Pytam o przyszłość. Rusłan nie ma żadnej wątpliwości

- Wygramy tę wojnę. Nie będziemy rozmawiać z bandytami tylko będziemy ich zabijać aż sobie pójdą. Potrzebujemy tylko broni i wsparcia. Wy Polacy wiecie najlepiej, że z kacapami rozmawia się tylko trzymając w ręku nabity pistolet - mówi i dodaje żartobliwie - Jak wygramy to już was zapraszamy na imprezę. Obiecuję, że jak to się u Was mówi "popamiętacie ją ruski miesiąc"

Ogromna pomoc w bardzo niepozornych warunkach
Wygląda na opuszczoną halę produkcyjną upadłego dawno zakładu. Okolica z gatunku gdzie "diabeł mówi dobranoc". Właśnie tu zajeżdża nasz TIR z darami. Drzwi do hali są otwarte a w niej duża ilość przechowywanych produktów żywnościowych, higienicznych i opatrunkowych. Znajdujemy się w jednym z kilku magazynów w Iwano-Frankovsku. Wszystkie tego typu miejsca wyglądają podobnie i są zlokalizowane w podobnej okolicy.

- Obawiamy się, że mogą być przedmiotem ataków zarówno rakietowych, jak i dywersantów. Dlatego taki ich wygląd. Mają nie zwracać uwagi. - Mówi człowiek, który odpowiada za gromadzenie i wysyłkę produktów.
Wszystkie pozyskane rzeczy są sortowane, liczone i przygotowywane do dalszej wysyłki. Część z nich idzie na utrzymanie rodzimych uchodźców, którzy uciekli ze wschodniej części Ukrainy i znaleźli schronienie w Iwano-Frankovsku. Kolejna część rzeczy jest przygotowana do wysyłki na front - w szczególności do batalionów z Iwano Frankovska.
Do naszego TIRa przydzielono grupę około 20 ludzi, szybko tworzą łańcuszek wyładunkowy. Nasze odżywki dziecięce, pampersy, konserwy itp. szybko giną w czeluściach wielkiego, a zarazem niepozornego magazynu. Żeby nie pomoc w dużej mierze z Polski wojsko na froncie nie miałoby, co jeść. Jak na to patrzę to duma mnie rozpiera. Wypada w tym miejscu podziękować mieszkańcom Ochoty za poświęcenie i hojność. A przecież nam też nie jest łatwo i często ta paczka makaronu to "wdowi grosz", który jest najcenniejszy, bo pochodzi z serca.

Fajnie być Polakiem
Wracamy. Granica poszła sprawnie. Samochód pusty. O 3.15 zatrzymujemy się na parkingu w Olempinie na trasie Lublin - Warszawa. Minęły cztery miesiące od rozpoczęcia wojny. Na początku było tu masę autokarów z uchodźcami przemieszczającymi się w głąb kraju. Można było się ubrać, najeść, umyć i zastanowić, co dalej? Setki wolontariuszy nalewało gorącą zupę lub herbatę oraz serwowało kanapki. Dzisiaj w mniejszym stopniu jest tak samo, ale skala mniejsza równie po stronie ilości jadących ludzi, a co za tym idzie, pomocy.

- Jestem tu od pierwszego dnia. Na początku były tysiące ludzi na dobę. Dzisiaj jest kilka autokarów na dobę. Jednak to nie znaczy, że trzeba zaprzestać pomocy. Dzisiaj jesteśmy dobrze zorganizowani i nie sprawia nam problemu dyżur raz na kilka dni. Dajemy radę i jesteśmy przygotowani na długi marsz. Ta wojna jest również nasza. Żołnierze muszą mieć pewność, że każda kobieta i dziecko, które znajdą się w Polsce otrzyma pomoc i opiekę. Wtedy będą spokojniejsi i będą mogli celniej strzelać. - Opowiada przypadkowo zagadnięta wolontariuszka z parkingu.
A ja sobie myślę, że fajnie być Polakiem.

Zapraszamy na wydarzenia:



Czytaj również:








Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo iOchota.pl




Reklama
Wróć do