Szanowni Państwo, jestem zszokowana po przeczytaniu artykułu p. Dariusza Kałwajtysa dotyczącego wycinania starych drzew W trosce o bezpieczeństwo , ponieważ po rzezi drzew w Warszawie w ostatnich miesiącach artykuł o wycinaniu drzew ze względu na fakt, że obłamał się konar, albo że łamią się drzewa podczas wichury jest dla mnie wstrząsający. Mieszkam w starej części Ochoty od urodzenia. W domu, który stoi wśród prawie stuletnich drzew. Drzew, które dają cień w czasie upałów, ciszę od hałasu ulicy, tlen w ogromnym mieście, które udławiło się samochodami. Pomysł wycinania drzew, tylko dlatego, że warszawski Ratusz nie przeznacza pieniędzy na PIELĘGNACJĘ drzew, przypomina leczenie zębów przez ich wyrwanie u dentysty. Gdyby władze Warszawy znalazły pieniądze na coroczne zabiegi pielęgnacyjne starych drzew, nie byłoby w mieście wypadków śmiertelnych spowodowanych złamanymi gałęziami. W związku z wycinaniem drzew, który to proceder odbywa się w Warszawie i nikt nie wie o co chodzi (ponieważ suche, obumarłe drzewa stoją i straszą ludzi i nikt ich nie wycina) przychodzi mi do głowy tylko jedno: jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Najprawdopodobniej władze Warszawy znalazły jakąś furtkę finansową i wycinka setek drzew w mieście bez ładu i składu, czy trzeba czy nie, jest finansowana z pieniędzy unijnych. Trzeba apelować o troskę o drzewa, szczególnie stary drzewostan, a nie o ich wycinanie! Jak Pan Redaktor Kałwajtys wyobraża sobie chodniki miejskie w czasie lipcowej kanikuły (już teraz jest około 30 st.) bez odrobiny cienia? Przystanki komunikacji miejskiej z przezroczystymi dachami, które zafundowała nam swego czasu pani prezydent , bez odrobiny cienia? Jak w upalny dzień przejść choć kawałek ulicą lub placem, bez dających cień i chwilę wytchnienia drzew? Jak szkodliwy jest apel Pana Redaktora okaże się niestety już po fakcie, gdyby na nieszczęście Warszawiaków, doszło do jego realizacji! Julia Łowkis