Pan Sułek [middle1] Kidy patrzę na wyblakłą elewację budynków na Radomskiej to zdaje sobie sprawę, że znam Anię Zbytniewską, od kiedy robiono właśnie tą elewacje. Do dzisiaj pamiętam jak nazywał się wykonawca. Był nim pan Sułek. Do tworzącej się od nowa redakcji wpadła wkurzona działaczka komitetu osiedlowego Radomska złorzecząc właśnie na pana Sułka. Z niebywałą dokładnością opowiedziała o fuszerce. Oczywiście poświęcając każdemu nitowi na parapetach osobna opowieść. Żeby się pozbyć gaduły zaproponowaliśmy jej, aby opisała ten przypadek licząc, że jej przejdzie wkurzenie jak będzie musiała te wszystkie swoje męki opisać. Gdzie tam! Po kilku dniach powstał tekst pt. „Gdzie pan jest panie Sułku?”, który miał jakieś kilkanaście stron i nie nadawał się do druku. Pani nie miała nawet ochoty na dyskusje. „Nie chcecie wydrukować, bo jesteście z nim w zmowie.” – stwierdziła ze znaną wszystkim szczerością. Chciał nie chciał drukowaliśmy ten tekst w kilku odcinkach. Potem kolejne przez 23 lata. Zawsze były za długie, ale odmówić Zbytniewskiej - nie było takiej możliwości. Tarczyńska ku wyżynom Tu mieszkała z rodzicami. Tu całe życie ze swoim Wojtusiem prowadziła galerię. To miejsce przetrwało do dzisiaj. Jest kawiarenką o nazwie Paręosób i prowadzi ją jej córka Kasia. Razem z Haliną Gąsiorowską wymyśliły sobie, że będzie to ulica artystyczna. Przez lata robiła wszystko, aby zaczarować tą ulice. Mironalia, galerie, kawiarenki to miedzy innymi jej dzieło. Jak tylko zwalniał się lokal to siedziała wszystkim na głowie, aby nikt nie pomyślał nawet o tym, żeby wprowadzać w to miejsce coś, co mogłoby zburzyć atmosferę ulicy. Tak jest do dzisiaj i jak ktoś będzie próbował coś zrobić nie tak to ma pewne, że do nieba nie pójdzie, ponieważ Ania przekona św. Piotra żeby zamknął bramę jak taki śmiałek będzie się próbował dostać do środka. Przystanek Anna Zbytniewska - Ania daj spokój, tramwaje nie mogą tak często się zatrzymywać. Zobacz po raz kolejny napisali nam, że za mała odległość, za wąsko i się nie da – tłumaczyliśmy jej przez lata. Ania nigdy nie odpuszczała. Bywało różnie najpierw wpisano ją na czarną listę ZDM i ZTM. „W sprawie przystanku przy Zieleniaku tej pani nie obsługujemy” brzmiał nieformalny komunikat. Jednak takie numery to nie dla Ani były. Z jeszcze większym impetem pisała interpelowała i postulowała. Nawet do Platformy Obywatelskiej się zapisała. Jak zrobili przystanek to się wypisała. Ten przystanek powinien jakoś się nazywać. Jak kiedyś będę szefem ZTM to komunikat w tramwaju będzie taki „Następny przystanek Anna Zbytniewska” Uliczka na Ochocie Radomska to jej ulica. Doglądała ją codziennie. Mieszkała na niej od zawsze. Znała tu każdego i każdy znał ją. Nawet degustatorzy tanich win mówili, że trzeba się chować, bo pani Ania idzie i znowu ich skrzyczy. Bardzo na sercu leżała jej zieleń. Zabiegała o nią latami wykłócając się ze wszystkimi służbami. Trzeba przyznać, że drzewa a przede wszystkim żywopłoty są tu okazałe. Wczoraj mówiły mi, że szkoda Ani, że się boją, że nikt nie będzie dbał o to, aby je ostrzyc wiosną. Dziewczyna z Radomskiej - Panie Grzegorzu, co z Anią? – często w ostatnich miesiącach pytali. Ja im, że śpi i pewnie się już nie obudzi. - Ona już od kilku lat jakaś taka nieobecna była. Wojtka jeszcze przeżyła, ale jak Krzysio odszedł to ducha straciła. Jak by nie ta sama. A pamięta pan jak tu pod Halą stała i nas broniła jak chcieli nas tu skasować. Razem z panem i chłopakami. Szkoda babki – wspomina pani z warzywami na Zieleniaku gdzie Ania zawsze kupowała. Kupcy ją pamiętają. Ania jak wszystkim - nie szczędziła prawdy. Krzyczała na nich, że niechluje są i myślą tylko o własnym końcu nosa. Ale jak trzeba było bronić bazaru to pani Ania zawijała misternie wykrochmalone rękawy od eleganckiej koszulki czy spódniczki i protestowała i krzyczała. Na sesji jednemu z prezydentów mało oczu nie wydrapała. - Wiadomo. Z Radomskiej dziewczyna – dorzuca Tomek, któremu się nie raz oberwało. Ania będzie siedzieć na swojej ławce Najgorsze jest to, że nie będzie na otwarciu parku Zachodniego. Kiedy 16 lat temu powstał pomysł przeobrażenia krzaczorów przy dworcu Zachodnim w park nikt oprócz kilku zapaleńców w to nie wierzył, że się uda. Nawet ja byłem na początku sceptyczny. To właśnie jej zapał spowodował, że zebraliśmy tysiące podpisów mieszkańców. Przez lata broniliśmy tego pomysłu przed deweloperką, cwaniakami od planowania przestrzennego i innymi. Wyczuwała ich na kilometr. Jak kiedyś spytałem jak to robi powiedziała, „że to proste. Bo oni mówią po austriacku J” Bez jej czujności w pilnowaniu wszelkich zapisów w planach zagospodarowania i strategiach nie kończylibyśmy dzisiaj budowy. Powstał pomysł żeby zainstalować w parku ławkę dla Ani. Mam nadzieję, że będziesz tego dnia z nami i wygodnie się na niej rozsiądzie. Mógłbym wklejać jej te zdjęcia setkami. Tylko to bez sensu. Ania w najbliższym czasie nie będzie miała czasu ich przeglądać. Jest przy niej Wojtuś i Krzysio i nie liczy się nic. Ania jest na pewno bardzo szczęśliwa.