Jesteśmy już po pierwszych mocniejszych opadach śniegu. W zeszłym tygodniu z czwartku na piątek mieliśmy trochę intensywnych opadów śniegu. W piątek ok. 6 rano wyruszyłem jak zwykle do pracy rowerem. Wyjazd z pod bloku na Majewskiego był dużym wyzwaniem, ale już na Dickensa było przyzwoicie. Tego dnia musiałem podjechać najpierw do bankomatu przy Banacha i pojechałem Grójecką. Jezdnią było czysto i przyjemnie. Jechało się mimo padającego wilgotnego śniegu nawet dobrze. Po wypłacie z bankomatu wróciłem na swoja codzienną trasę – czyli na drogę dla rowerów przy Bitwy Warszawskiej. Niestety musiałem skapitulować, nawet ja, zaawansowany rowerzysta (całoroczny), w zalegającym na drodze śniegu nie dawałem rady jechać. Może gdybym miał ze dwa kilometry do pracy to podjąłbym trud przetrwania na takich zaniedbanych tworach dla rowerzystów. Jako że nie lubię słuchać i czuć, że jestem ch..i jeszcze gorzej, że mam czelność rozpychać się po wydeptanych traktach dla pieszych i czasami już odśnieżonych oraz uważam, że ulica „nie gryzie” i tam jest miejsce pojazdu nie chodnik. Udałem się z powrotem na Grójecką i całą drogę 11,5 km pokonałem ulicami. Na całej trasie miałem tylko 3 miejsca gdzie powinienem zjechać na drogi rowerowe. Jedno przy Okopowej na wysokości Anielewicza lecz tam już z daleka widziałem że nikomu nie przyszło do głowy cokolwiek odśnieżyć. Następnym miejscem, które w zeszłym roku było uczciwie odśnieżane było Rondo Radosława – tym razem niestety po teoretycznie udanej próbie przebicia się przez nie zgodnie z przepisami poddałem się przy samej” Arkadii” i już na Alei Jana Pawła włączyłem się do ruchu na zasadach ogólnych. Jadąc taką arterią sprawdziłem i upewniłem się że była to rozsądna decyzja –trasa nie była odśnieżona. Już ostatnim miejscem jakie mijać musiałem wbrew przepisom był nowo wybudowany twór nagle pojawiający się (niewiadomo skąd)na Marymonckiej . Już późnym latem próbowałem tam jechać ,ale stwierdziłem że zrobiono tą drogę chyba na złość rowerzystom , tym razem też nie musiałem jechać była solidnie zaśnieżona . I tak po około 40 minutach dojechałem do pracy . Po drodze tylko kierowcy przed placem Zawiszy mieli niekomfortową sytuacje ze mną, jadącym środkowym pasem i próbującym zmienić na lewy pas . Reszta trasy była nienaganna i o dziwo krótsza i szybsza . W lecie jadąc prawie cały czas po drogach dla rowerów i ciągach pieszo-rowerowych czyli Bitwy Warszawskiej Prymasa Tysiąclecia , Aleją Armii Krajowej, Broniewskiego ,Perzyńskiego i Podczaszyńskiego do Marymonckiej jadę 45 minut 12 km. Tak więc drodzy kierowcy ,rozumiem wasze zbulwersowanie jak widzicie na jezdni rowerzystę jak zaraz obok „coś „wybudowano dla nich. Niestety mimo głośnym w mediach zapewnieniom miasta że, drogi dla rowerzystów bywają odśnieżane ,to praktyka jest inna. Prawda jest taka że ,tylko część jest odśnieżana i to nie zawsze gorliwie. Rowerzysta ma tylko dwa koła i to wąskie i niestety zlodowacenia lub ubity śnieg jest bardzo groźny dla jego przyczepności ,a co za tym idzie stabilności. Jeszcze gdy ma się do pokonania ponad 10 kilometrów to nie jest to dystans do ryzykowania czy się uda i czy na trasie będzie połowa czy 85% nieprzejezdna? Tak więc garstka ludzi poruszających się na rowerze w zimie musi kombinować i jedni jadą jak prawo zezwala po jezdni, drudzy zawłaszczają jeszcze bardziej wąskie chodniki i powodują antagonizmy z pieszymi. Co jest gorsze pozostawiam Wam drodzy czytelnicy pod ocenę . Dodam jeszcze przewidując reakcję niektórych ludzi ,że mimo zdrowego rozsądku to lepiej że rowerzyści jeżdżą również w zimie . Robią to dla zdrowia i nawet dobre jest to dla kierowców –dlaczego ? Paru rowerzystów to parę samochodów mniej w korku a i ile więcej miejsc parkingowych? Trochę wyrozumienia, a na pewno wszystkim będzie lepiej. Ps. Zdjęcia zamieszczone w artykule są zrobione ponad 24 godziny po ustaniu opadów.