Niedawno opisywałem walące się rudery oraz marnujące się budynki wokół Placu Narutowicza . Jeden z czytelników przypomniał i zapytał się a co z Grójecką 184? Otóż stoi sobie w najlepsze -przez nikogo niepokojona i powolutku jak na taki obiekt dalej marnieje ku uciesze -no właśnie, kogo? Rozumiem -jest przepis -własność prywatna to świętość, ale jako, że ludzie ustanawiają przepisy, więc mogą się mylić i tutaj w tym i podobnych przypadkach takie prawo jest bardzo kulawe i niezgodne ze zdrowym rozsądkiem. W dobie bardzo drogich gruntów i opłat czynszowych nie może być tak, że w środku szczelnie zabudowanej i zamieszkałej okolicy pojawia się taka piękna własność nikomu nie potrzebna, skoro nie jest zasiedlona lub inaczej zagospodarowana. Można zrozumieć -postępowania spadkowe nieraz parę lat trwają, ale jeżeli taka niegospodarność trwa więcej niż 3 lub pięć lat to chyba skoro współwłaściciele nie potrafią się dogadać to jest szansa, że kiedykolwiek się dogadają? Jakby podatek od takiej własności był wyższy to zaraz może i rozum do głowy by szybciej wrócił niż zacietrzewianie się i walka o lepszą pozycję. No cóż widać bogaci jesteśmy skoro nas stać na takie pustostany w szczelnej zabudowie i dotowaniu byłych prawdziwych i nie prawdziwych właścicieli, którzy albo zechcą przyjąć własność albo sprzedać za odpowiednią dla nich kwotę. Grójecka 184 to dość widoczny budynek stojący przy wyjeździe z naszej dzielnicy. Czytaj również: Zobacz także: Płatne parkowanie nie wejdzie w życie w tym roku Zobacz także: Nie wszystkich cieszą ogródki gastronomiczne na Ochocie Zobacz także: Zapraszamy na kąpielisko w Parku Szczęśliwickim Zobacz także: Ta śmierć nie była potrzebna