Nawiązując do swojego wcześniejszego artykułu „Czy ZGN zauważy braki na podwórkach?” i nowym informacjom, że burmistrz Kruk wystarał się o trochę środków na doposażenie podwórek, chciałbym, jako mieszkaniec lokalu przy Majewskiego 24, zgłosić pilną potrzebę postawienia na podwórku ławki. Dzielnica wystarała się jakiś czas temu o kosze i na więcej już się nie odważyła. Dlaczego tylko ja proszę o ławki na naszym podwórku? Odpowiadam, – dlatego, że niestety na tym podwórku ludziom, co mają większy wpływ na to, co będzie na nim, akurat na takich meblach najmniej zależy. Bliżej im jest, aby na podwórku panowała cisza i spokój, przez co rzadziej trzeba spoglądać przez okno na swoje limuzyny zaparkowane prawie na połowie podwórka. Chyba powinien być jakiś standard, aby na podwórkach skupiających ze 260 rodzin było, chociaż 2,5 ławki – tak jak na Siemieńskiego na około 120 rodzin może być z 1,5 ławki? Od czego to zależy, że jedne podwórka mające dużo mniej osób partycypujących do tej swojej powierzchni miało wyższy standard, niż Ci, co mają mniejsze (na liczbę mieszkańców) podwórka? To nie powinna być łaska wiceburmistrza tylko należne wyposażenie jak „dla psa buda”. Rozumiem tych, co się obawiają zakłócania ciszy i spokoju, ale czy musimy być jak chore społeczeństwo nieporadne w egzekwowaniu swoich praw (interwencje służb porządkowych), a za to wyżywających się na słabszych i biedniejszych? Już raz pisałem bieda w ciszy siedzi i tylko bogatszym świat nie sprzyja, gdyż oni mają zawsze duże problemy i jeszcze większe potrzeby. Biedni i schorowani ludzie nie obnoszą się swoją krzywdą i dlatego są pomijani, oni cieszą się z tego, co mają jeszcze (choćby tylko krztynę zdrowia), tylko bogatym zawsze jest mało wszystkiego. Starsi ludzie, co przeżyli powstanie czy obozy nie pójdą prosić o jakieś głupoty jak im się wiecznie przedstawia, że są kłopoty finansowe. W ten oto sposób omamia się społeczeństwo, choć patrząc po innych podwórkach widać, że bieda tylko tym, co nie mają silnego lobby. Prezesi wspólnot i spółdzielni już dawno określili perspektywy stagnacji wokół siebie i dbają o to tylko, co im jest wygodne. Tak, więc może zamiast uznaniowości w przydziale „zbawiennych dóbr”, w myśl sprawiedliwości społecznej rozdzielać w kolejności ilości ludzi partycypujących w kosztach utrzymania podwórka? Trudno żeby jakiś lokator wiecznie dofinansowywał kamieniczkę składającą się z 10 rodzin, a sam cierpiał niedostatek. To, że część lokatorów może sobie nie życzyć obecności krzyczących dzieci na podwórku, lub plotkujących sąsiadek, to nie znaczy, że wszyscy musza być pokarani. Żyjemy w mieście i dla wszystkich musi być trochę miejsca.