W sobotę jak zwykle wybrałem się po zakupy spożywcze. Zawsze w pierwszej kolejności robię je na Zieleniaku, ale mimo tego, że niby wszystko tam jest to jeszcze zaglądam do Biedronki. Najbliższa lokalizacja jest przy Pruszkowskiej i tam często kupuję Jednak w tym tygodniu jakoś mnie podkusiło podjechać rowerem, (więc jednakowa odległość i wygoda) do większej w okolicy, czyli na Korotyńskiego. Okazało się to złym wyborem, zaraz po wejściu był problem ze znalezieniem wolnego koszyka i już po starcie między regały zrobiło się ciasno i nieprzyjemnie. Rozumiem - sobota przed wolną od handlu niedzielą, ale jak na tak duży sklep i obsługujący sporą liczbę okolicznych bloków wiedząc o ilości potencjalnych klientów mógłby bardziej postarać się w kasach. Stojąc cierpliwie w kolejce do kasy na wysokości 2/3 długości sklepu miałem sporo czasu na to, żeby dowiedzieć się, że miałem fart gdyż płaciłem kartą a klienci za mną drugi raz w kolejce stali. Mieli takie szczęście, że stali do kasy, która nie obsługiwała kart(oczywiście nie było informacji o tym). Gdy doszedłem do płatności przeżyłem trwogę, gdyż mogłem być przyczyną blokady kolejnej kasy. Terminal zaczął szwankować i gdyby nie zaradność kasjerki mógłby być kolejny problem. Zastanawiam się jak to jest z tą nowoczesnością, czy my nie dorośliśmy, czy nasi rzekomo najlepsi informatycy? Znam takich, co to mają najlepszą wymówkę jak zada im się pytanie, co można zrobić ze smart fonem typu LG Joy jak wolno działa -doradzają -kupić lepszy. Kupiłem lepszy Samsung A6+ i znowu podobne teksty słyszę. Czyżby z tą informatyką w sklepach było podobnie i takich serwisantów maja?