Sprawy bazarków w całej Warszawie już były wiele lat poruszane i pomimo wielkiego zrozumienia okolicznych włodarzy i tak na koniec były rozwiązywane w sposób naturalny -czyli likwidacja. Pod hasłami 21 wieku i wprowadzania cywilizacji oraz podnoszenia standardu poginęło wiele ciekawych okolicznych sklepów z rozmaitymi wyrobami (niekoniecznie markowymi i reklamowanymi, ale za to w przystępnych cenach). Były pawilony Pod Skrzydłami była cała Grójecka usiana od Banacha aż do placu Zawiszy ciekawymi sklepami, ( jako młody człowiek jeszcze latałem na Żelazną gdzie można było dostać w sklepie prywatnym ciekawy korkowiec). Teraz jest inaczej , wszyscy muszą się cieszyć komercją i tym co już było na zachodzie modne , meblami jednej firmy, sprzętem elektronicznym kilku podobnych firm . Prywatny handel , żeby się utrzymać musiał ciąć koszty i wegetować na bazarkach . Niestety światli ekonomiści i tam się dorwali do robienia porządków i tak zaczęli porządkować bazary i okolice , że wiele z nich zaginęło. Z tych porządków nagle okazało się , że czynsz za wynajęcie jakieś jednolitej budy wzrósł kilkukrotnie a i w okolicy powstało wiele konkurencyjnych sklepów, które może wielkiego wyboru nie oferują ale jako nowe podmioty gospodarcze korzystają z ulg i mogą sobie pozwolić na więcej. W taki oto sposób powoli bazarek przy ulicy Mołdawskiej wyludnia się i mimo wielkich konsultacji i snucia dalekosiężnych planów powolutku stan techniczny degraduje się i dziwne ,że jeszcze do tej pory nie doszło do jakiejś większej awarii w zasilaniu. Nie trzeba fachowca, aby naocznie zauważyć prymitywną łataninę w połączeniach prądowych poszczególnych obiektów na bazarku. Rozumiem , tymczasowość takiego obiektu , ale znam trochę realia bazarowe i wiem ,że przez palce się patrzy na obcokrajowych kupców a inaczej na swoich i przez to wygląda to tak jak na zdjęciach .