Kiedyś było tu miło – Rakowiec Południowy na warszawskiej Ochocie - kilka budynków niskich i wieżowców; alejka spacerowa z szumiącymi lipami, trochę krzewów, trawników małych i dużych. Miło było – dopóki nie wtargnęły służby oczyszczania miasta. [middle1] Przyjeżdżają i pakują się ciężarówkami na trawę. To prawda, że mało miejsca, lecz akurat oni powinni „stanąć na głowie”, żeby... nie stać na trawie! Najpierw atakują ręczne, wyjące kosiarki. Nie wiadomo, co gorsze - hałas, czy smród spalin? Potem - łomoczą samojezdne kosiary. -Proszę pana, nie mogę wytrzymać, wychodzę – powiedziała kulejąca kobieta. Dziesięciopiętrowy wieżowiec przy ul. Racławickiej 156 (tu zaczynają się obszary zielone) jest przystosowany dla inwalidów - zrobiono podjazd wózków. Oni daleko nie uciekną! A, to nie koniec agresji, bo na kolejnej ciężarówce przyjeżdża maszyna do przerabiania gałęzi. Tratując trawę, pakują się kilka metrów od domu mieszkalnego i tu zaczynają mielić (tak było w zeszłym roku).Gdy skończą, przyjadą z kolei ci z motorowymi dmuchawami, żeby, warcząc wściekle, dmuchać bez końca w asfaltowe alejki. Drodzy urzędnicy Dzielnicy Ochota – przepędźcie tę heavy-metalową armię spod ludzkich domostw! Albo zreformujcie ich i ich maszyny. „Rzęchy” spalinowe można by sprzedać na złom i byłby spokój, bo oni latem atakują trawę; jesienią-liście; zimą -śnieg i tak...wkoło Wojtek. Funkcjonują mniej-więcej tak: jeden jeździ kosiarą, a, inni patrzą, to oni się popisuje. Rajdowiec taki połamał w ubiegłym roku paliki wzmocnień sadzonki wiśni ptasiej, obok domu przy ul. Grzeszczyka 6! (nadal są połamane). Tegorocznej wizyty tego siepacza wiśnia ta może nie przeżyć... A, wystarczyłoby jemu i tym, którzy siedzą i czekają na koniec dniówki, rozdać po kosie napędzanej ramieniem, a tym innym, zamiast motorowych dmuchaw, dać szczoty łopaty i grabie. Byłoby nie tylko ciszej, lecz zdrowiej, bo czyściciele ci pracują w obłokach spalin i kurzu i tym oddychają. Powinni żądać wysokich odszkodowań za warunki pracy! Jakże inne, komfortowe dniówki mieliby, posługując się tylko ręcznymi kosami i grabiami, czego warszawiakom -zamieszkałym na warczącym szlaku - serdecznie życzę!