Reklama

Zieleniak poznałem na własnej skórze

23/09/2020 04:02

Z Edwardem Markowskim rozmawia Grzegorz Wysocki

- Ile lat mieszkasz na Ochocie? Gdzie mieszkaliście przed wojną i w czasie okupacji?
- Jest faktem, że urodziłem się 5 pazdziernika 1937 roku w Ząbkach. Wiąże się to z rodzinną tradycją, że synowe rodzą w domu swojej teściowej. W tym czasie moja babcie Rozalia Markowska tam zamieszkiwała. Jak sięgam pamięcią całe moje życie mieszkam na Ochocie. Rodzice przez pewien czas mieszkali przy ul. Kopińskiej, a następnie razem z moimi dziadkami ze strony mamy na ulicy Węgierskiej. W czasie okupacji niemieckiej mieszkałem z rodziną na ulicy Węgierskiej. Podczas Powstania Warszawskiego dom, w którym mieszkaliśmy został całkowicie zburzony. W 1945 roku mój ojciec Stanisław wynalazł puste mieszkanie na Okęciu na ulicy Bandurskiego (teraz Sabały). W 1951 roku Okęcie zostało przyłączone do Warszawy i stało się częścią dzielnicy Ochota. Mieszkałem tam do 1959 roku. Później odbyłem zasadniczą służbę wojskową w latach 1959-61 w 5. pułku łączności na ul. Żwirki i Wigury (też Ochota). Następnie przeprowadziłem się na ul. Opaczewską. Od 1966 roku mieszkam na ul Dickensa. Z tego wynika, że 5. października minie 83 lata mojego zamieszkania na Ochocie.
- Czy masz jakieś wojenne wspomnienia z Ochoty?
- Jak wiadomo okupacja niemiecka w Warszawie trwała od 1939 do 1944 roku. Ponieważ urodziłem się w 1937 roku więc miałem 2 lata w chwili wybuchu II WŚ, a pod koniec okupacji 7 lat. Czyli siłą rzeczy moja pamięć w tej materii nie jest zbyt duża. Pamiętam, że wieczorem trzeba było zasłaniać okna roletami. Niemcy kontrolowali to zaciemnienie i nieuwaga mogła kosztować dużą karę pieniężną lub nawet ostrzelanie okien z broni palnej. Posesja, na której mieszkałem było to zabudowanie studnia z solidną bramą wejściową zamykaną wieczorem. Pamięta murowaną kapliczkę, przy której prawie wszyscy mieszkańcy modlili się i śpiewali religijne pieśni. Obecnie warszawiacy 1. sierpnia w rocznicę Powstania Warszawskiego ochoczo śpiewają "siekiera motyka bimbru szklanka w nocy nalot w dzień łapanka". Mało kto wie, że lotnictwo ZSRR wykonywało nocne bombardowania Warszawy usiłując celować w obiekty wojskowe. Na Ochocie celami były Dom Akademicki na pl. Narutowicza, gdyż były tam duże koszary wojskowe i Dw. Zachodni. Bomby przeważnie spadały na domy mieszkalne zabijając niewinnych ludzi. W czasie alarmu ubieraliśmy się w popłochu i uciekaliśmy do piwnicy. Pamiętam, że mój dziadek Jan nigdy z nami nie uciekał. Był to stary wiarus z 1920 roku. We wrześniu 1944 roku miałem iść do szkoły do pierwszej klasy i nici z tego. W tym okresie ul. Węgierska była nieprzelotowa a my mieszkaliśmy w ostatnim budynku.



- Byłeś w czasie Powstania na Zieleniaku?
- Powstanie Warszawskie na Ochocie nie trwało zbyt długo. Po kilku dniach przenieśliśmy się jako rodzina z ulicy Węgierskiej do nowych mocnych budynków przy ulicy Grójeckiej. Ale i z tego lokum wyrzucili nas Niemcy na teren bazaru Zieleniak. Był to duży plac otoczony wysokim murem. Warunki były tragiczne. Strażnicy to kolaboranci z dywizji ROA (Rosyjska Armia Wyzwoleńcza). Brak jedzenia, dachu nad głową i pijani żołnierze szukający przygód, biżuterii i zegarków. Wymordowali oni setki osób. Ponieważ pojemność bazaru była ograniczona więc partiami Niemcy eskortowali nas na DW Zachodni. Po załadowaniu w wagony pociągów wywieziono całe tłumy mieszkańców Ochoty do obozu przejściowego Dulag 121 w Pruszkowie. Tysiące ludzi w tym starcy, chorzy, ranni i dzieci w warunkach wołających o pomstę do nieba. To, że przeżyliśmy to wszystko można nazwać tylko cudem. Kochana Mamo jak Ty dałaś sobie radę przeżyć to wszystko z trojgiem dzieci? Brat Janek miał 8 lat, ja 7 a siostra Marysia 8 miesięcy. Nie mieści mi się to w głowie.

- Ostatnio podczas uroczystości przy Barykadzie Września zostałeś odznaczony medalem „Pro Bono Patriae”. To chyba było dla ciebie bardzo ważne?
- Przez wiele lat byłem na Ochocie nauczycielem. W 1993 roku zostałem radnym gminy Ochota. Wtedy się poznaliśmy, byłeś wtedy sekretarzem Urzędu Ochota. Przez 6 kadencji byłem wybierany przez mieszkańców mojej dzielnicy na radnego. W czasie uroczystości przy pomniku Barykada Września 1939 roku zostałem odznaczony przez pana ministra Jana Józefa Kasprzyka medalem Pro Bono Patriae. Jest to dla mnie duży zaszczyt tym bardziej że w czasie dekoracji towarzyszył mi mój wnuk Stanisław.

Czytaj również:

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo iOchota.pl




Reklama
Wróć do